stosowany w leczeniu zmęczenia szarą rzeczywistością

Zapraszamy do współpracy autorów zainteresowanych publikacją swoich tekstów na blogu. Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do selekcji nadesłanych utworów oraz ich korekty i redakcji (zatwierdzonych przed premierą przez autora).
eprozac.blogspot@gmail.com

Kalka: Słowa

wyzwanie: INNE SPOJRZENIE NA... SŁOWA

Mistrz przyglądał się Arlekinowi. Widownia co rusz wybuchała śmiechem, ale on sam już dawno przestał się bawić przedstawieniem. Uczył się nowej roli, roli obserwatora zdarzeń, człowieka doświadczonego i rozumiejącego więcej, widzącego zbyt wiele, by ktoś mógł go jeszcze pokochać.
Arlekin intrygował go niemal od początku swej kariery w teatrze. Był uśmiechnięty na scenie i poza nią, nie zważał na kpiny i śmiechy innych aktorów. Maska komiczna przylgnęła do jego twarzy bezpowrotnie. Zdawałoby się, że poza nią Arlekin nie posiada nic.
Ale było inaczej. Mistrz widział rozczarowanie w jego oczach za każdym razem, gdy publika parskała śmiechem na jego widok. Dostrzegał rumieniec wstydu, kiedy ktoś obnażał sakiewkę pełną fałszywych monet. Bolesny zawód na widok uciekającej Kolombiny.
– To nie jest życie – powiedział kiedyś Arlekin, schodząc ze sceny. Nie widział ukrytego w cieniu kurtyn Mistrza i już po chwili znów był pierwszym błaznem artystycznego przybytku. Tymczasem kolorowe romby jego podartego stroju blakły coraz bardziej.
Mistrz wielokrotnie wracał do tych słów i wiedział, że jego młody przyjaciel musi nauczyć się tego życia, bo innego nie dostanie. Musi nauczyć się czuć. Musi nauczyć się rozumieć.
Stary aktor znał tylko jeden sposób, by mu w tym pomóc.
Z figlarnym uśmiechem wsunął dłoń do kieszeni płaszcza. Opuszkami palców wyczuwał szorstką powierzchnię papieru. W jego duszy rozbrzmiał szelest stron.

* * *
Arlekin początkowo się opierał. Nie znał odpowiedzi na pytania zadawane mu przez Mistrza i nie rozumiał, dlaczego ten pyta go o cokolwiek. Uważał to za świetny żart – bo w końcu co to za Mistrz, który nie wie?
Ale słowa starca intrygowały go coraz bardziej. Z czasem przestał zastanawiać się nad sensem i celem prowadzonej rozmowy. Czekał na dalszy ciąg opowieści o przedmiocie, który był według Mistrza najlepszym nauczycielem życia oraz niezastąpionym przyjacielem. Przedmiot ten, choć ponoć niepozorny, miał mieć tajemniczą moc – wpływał na ludzi, trafiał do ich serc i porywał je do niesamowitego tańca. Dzięki niemu można było stać się każdym i zobaczyć wszystko.
Książka.
Oczy Arlekina lśniły pożądaniem, a Mistrz, jak gdyby nie zauważając tego, ciągnął dalej:
– Nigdy nie wiadomo, co ci przyniesie. To może być niewyobrażalne bogactwo, ale również szaleństwo. Nikt nie jest w stanie tego przewidzieć, bo nikt nie wie, co książka w sobie kryje: jak bardzo jej autor obnażył swoją duszę, jak wiele czasu jej poświęcisz. Możliwe, że jej nie zrozumiesz, nie ogarniesz. Ominiesz najważniejszą ścieżkę. Ale bardziej chyba niż dogłębne zrozumienie słów ważne jest uczucie, jakie zdoła ona w tobie wzbudzić. Bo widzisz, Arlekinie, nieraz zdarza się, że opisywana historia toczy się dalej, mimo, że przeczytałeś już wszystko. Żyje w tobie. W twoich myślach. Jest w twoim niespokojnym sercu, jego nienaturalnie przyspieszonym rytmie, jest w twoich rozpalonych policzkach  i słonej wilgoci, która zatrzymuje się przez chwilę na rzęsach.
Mistrz zamilkł na chwilę, wpatrując się w wirujące za oknem płatki śniegu.
– Książka życiem – szepnął Arlekin, przymykając oczy. Był zachwycony i z rozkoszą smakował słowne piękno. – Słowo życiem. Zagładą. Ocaleniem. Podstawą i ostatecznością.
– Książka, Arlekinie, jest przede wszystkim spotkaniem. Najwyższym stopniem zbliżenia z tym, który ją pisał. Naucz się kochać książkę, a nauczysz się rozumieć życie. Nauczysz się kochać wszystko.
Jedno spojrzenie na twarz błazna wystarczyło, by przekonać się, że jeszcze tej nocy dopuści się on kradzieży.


* * *
Tego wieczoru Mistrz został wezwany przez Reżysera. Posłaniec, który przyniósł mu tę wiadomość zdawał się być bardziej przerażony od samego aktora. Jąkał się i drżał, by zniknąć przy pierwszej sposobności.
Mistrz ogarnął spojrzeniem swój pokój i zdjął z wieszaka płaszcz. Półka, na której ustawione były jego książki, straszyła pustką. Widok ten rodził w sercu Mistrza nadzieję.
Wyszedł z teatru zamyślony. Po kilku krokach zatrzymał się jednak i odwrócił, by jeszcze raz spojrzeć na budynek. W jednym z okien paliło się światło. Na ustach Mistrza zaigrał przebiegły uśmiech. Wiedział, że szelma wszystkich jeszcze zaskoczy.
Mógł odejść spokojnie. Zagrał dobrze – nadszedł czas, by stać się dla siebie.

* * *
Arlekin usiadł przy biurku i zapalił lampę. Dookoła panowała cisza – teatr śnił.
Przed nim leżała książka. Wpatrywał się w nią bez słowa. Mistrz twierdził, że dzięki niej przestanie błądzić, ale czy te czarne znaczki naprawdę mogą coś zmienić? Nikt, prócz staruszka, nie pytał go nigdy, kim chce być ani co chce czuć.
Był tylko Arlekinem. Był maską komiczną.
Niepewnie otworzył książkę na pierwszej stronie.

* * *
Mistrz odchodził w ciemność. Ale gdzieś za nim, w ciemnym budynku teatru, właśnie budziło się światło.

* * *
Arlekin czytał.
Było coś niezwykłego w jego twarzy – maska zmieniała się, jej głęboka czerń, tak dobrze znana, trwale przytulona do skóry, odkrywała przed nim swe nowe oblicze. Po raz pierwszy dostrzegł, że kryją się w niej wszystkie barwy świata. Świata, który stawał się tym jaśniejszy, im bardziej zagłębiał się w słowach.
W jego sercu budziło się dziwne uczucie. Podpowiadało mu, że jest inny i, że świat może należeć do niego. Z uporem, coraz bardziej natarczywie, szeptało słowa siły i wiary. Zachęcało do życia. Było tak silne, że rozsadzało jego klatkę piersiową i rodziło ból.
Arlekin domyślił się, że to miłość.

10 komentarzy:

  1. Słowo to tajemnica, życie, nadzieja, światło i miłość - to też inne spojrzenie na schemat. Myślałem, że komedia dell'arte jest nudna, mój błąd.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje opowiadania są cudowne; Wstaw więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy tylko ja zauważam, że Mistrz umarł? ;_________________;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I'm gonna cry ;__;

      Usuń
    2. Sądziłam, że to oczywiste :3 Theatrum mundi, po prostu - poza tym, Mistrz odchodzi przecież spełniony i szczęśliwy, przygotował sobie godnego następcę, zrobiło się miejsce na nowego Arlekina.

      Usuń
  4. Ojej. Cudne to. Mądre. Intrygujące.
    A ten cytat: "Naucz się kochać książkę, a nauczysz się kochać życie. Nauczysz się kochać wszystko." to chyba sobie gdzieś zapiszę : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Trudno nie myśleć o naszym pierwszym spotkaniu, ale to chyba nie Twój styl [;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to przede wszystkim stary tekst - od tego czasu wypracowałam sobie zupełnie inny sposób opisu rzeczywistości, nie uciekam już tak bardzo w lirykę, a przynajmniej nie w taki liryczny liryzm Arlekinów. Cieszę się, że wyrosłam z tych wszystkich wzniosłych słów.

      Usuń

© Agata | WS | x x.