wyzwanie: INNE SPOJRZENIE NA... GŁÓD
Życie bez kiełbasy, jest jak Ziemia bez
Słońca
~ Kiełbasjusz
"Wszechświat jest okrutny", myślisz,
gdy otwierasz lodówkę, a jej szklane półki świecą pustkami. Gdzie całe
jedzenie, które jeszcze kilka godzin temu tutaj zostawiłaś? Specjalnie
wywlekłaś się wczoraj z domu, zmuszając swoje ciało do poobcowania trochę z
ludźmi w celu zdobycia pożywienia, jednak teraz żałujesz tego posunięcia.
Zawiedziona, siedzisz na podłodze przed lodówką i wpatrujesz się pusto w
przyozdobione pleśnią półki.
Jesteś głodna, to pewne. Głód ma to do
siebie, że odpuści dopiero w momencie, w którym coś zjesz. Jeśli nie masz
dostępu do jedzenia, to prędzej odgryziesz kawałek swojej ręki, ewentualnie
ręki twojego sąsiada, nim Głód da ci spokój. Spoglądasz w stronę drzwi,
poważnie zastanawiając się nad możliwością odwiedzenia znajomego zza ściany,
zabicia go, a następnie splądrowania jego lodówki lub jego wnętrzności.
– Jak go szybko udusisz, to nawet nie
będzie krzyczeć – mówi Głód, materializując się w końcu i wlewa zimną wodę do
czajnika. Siada na blacie ponad tobą, na kolanach trzymając pudełko z torebkami
herbaty i z błogim uśmiechem układa je w porządku alfabetycznym.
Załamujesz ręce. Jesteś zmęczona i
wątpisz, czy rozmowa z Głodem ci pomoże. Mimo to, podejmujesz temat:
– Czym niby miałabym go udusić?
– Pętem kiełbasy – proponuje luźno, po
chwili orientując się, jak genialny jest to plan. Torebka herbaty aż wypada mu
na podłogę z podekscytowania. – Serio, to zbrodnia idealna. Zabijesz go
kiełbasą, a potem zjesz narzędzie zbrodni.
– Nie można po prostu wejść do czyjegoś
domu i udusić go kiełbasą – zauważasz. – Człowieka, nie dom. Poza tym, ja nawet
nie mam kiełbasy – denerwujesz się, bo Głód nie pomaga ci w rozwiązaniu
problemu związanego bezpośrednio z jego istnieniem. – I jest droga – dodajesz.
Twór siedzi przez chwilę w ciszy,
wciągając gorzką woń herbaty z torebki trzymanej tuż przy nosie. Może dlatego
wszystkie twoje napary straciły kompletnie zapach i wydaje ci się, że pijesz
samą wodę. Głód w końcu ustępuje. Nie dosłownie, po prostu zmienia zdanie co do
narzędzia zbrodni.
– Okej, zrób to nożem – mówi w tym samym
momencie, w którym czajnik oznajmia zagotowanie wody. – Z cukrem czy bez?
Nie rozumiesz pytania. Przecież już dawno
zjadłaś cukier.
Podnosisz się z podłogi i siadasz koło
Głodu na blacie kuchennym.
– Serio, zabij go – mówi tonem znawcy i
podaje ci herbatę. Jego ręka pachnie bardziej herbacianie niż ten bezbarwny
płyn, który wręczył ci przed chwilą. Patrzy na ciebie spod przymkniętych powiek
i dodaje po chwili: – Nikt nie zauważy, że go zabiłaś. Przecież wiesz, że
mieszka sam.
Rzeczywiście, Konstantyn zawsze wspominał
o tym w waszych niepozornych rozmowach w windzie. Chwalił się, że ma całe
mieszkanie z tarasem tylko dla siebie, a jego łóżko coś tam, coś tam, nie
wiesz, co z jego łóżkiem, bo zawsze wyłączałaś się po drugim zdaniu
niedotyczącym jedzenia. Nie wiedziałaś, czy coś ci przez to sugerował, jednak
skutecznie rozładowywałaś te swoiste seksualne napięcie przez uwagę typu: „Zjadłabym
kebaba” albo „Muszę umyć podłogę w kuchni”. Nie chcesz go zabijać, bo po co?
Może żyć, ale niech da ci jedzenie.
– Trafię za to do więzienia – zauważasz
inteligentnie.
– Tam przynajmniej nie będziesz głodna.
Opierasz głowę o ramię Głodu. Pachnie
herbatą oraz cytryną i możesz przysiąc, że jeszcze niedawno gotująca się woda,
pulsuje w żyłach ukrytych pod jego cienką skórą.
Niełatwo jest oprzeć się Głodowi.
Szczególnie, gdy jest tak przystojny, jak wytwór twojej wyobraźni. W zasadzie,
teraz jak tak myślisz, Głód jest powodem, dla którego jeszcze nie znalazłaś
swojego księcia z bajki. Mało jest na świecie ludzi tak ładnych jak on, a już
zdecydowanie nikt nie jest w stanie konkurować z jego, zmieniającym się wedle
twoich zachcianek, zapachem. Przypominasz sobie, jak tydzień temu miałaś ochotę
na kebaba. Głód pachniał wtedy kurczakiem, a śmietanowy sos spływał po jego
twarzy, mieszając się z tłuszczem dobrze przyprawionego mięsa. Miałaś ochotę
wylizać jego twarz do czysta.
Teraz jego białe włosy gładko opadają na
czoło, przysłaniając tajemnicze oczy, które spoglądają na ciebie sugestywnie.
Jak w jakimś transie zeskakujesz z blatu i wysuwasz szafkę ze sztućcami.
Szukając aprobaty, patrzysz w miejsce, gdzie ostatnio siedział Głód, lecz już
go tam nie ma. Stoi w przedpokoju i trzyma twoją torbę w ręku.
Łapiesz za nóż i wrzucasz go do siatki
wraz z telefonem. Co, jeśli nie będziesz w stanie zjeść całego ciała i resztki
będzie trzeba gdzieś zakopać? Nie masz wielu znajomych, by… Okej, po prostu
powiedzmy, że w ogóle nie masz znajomych. Wszyscy ludzie w twoim życiu są jak
budki z kiełbasą. Mijasz ich na ulicach, ale możesz nacieszyć się nimi tylko
przez parę minut, nim dochodzisz do nagłej konkluzji, że cię na nich nie stać.
Oni nie pomogą ci w zakopywaniu ciała w lesie.
Głód otwiera drzwi wyjściowe i już po
chwili znajdujecie się na korytarzu, bezpośrednio przed drzwiami Konstantyna.
– Jeden szybki ruch i po sprawie – Głód
szepce tuż przy twoim uchu, a jego herbaciana woń wydaje się sterować twoim
ciałem, gdy dzwonisz do drzwi i przygotowujesz nóż we wnętrzu torby.
Sekundy wydają się wiecznością, gdy stoisz
tak przed wejściem, jednak idea ulżenia sobie, wyładowania swojej złości
na bezbronnej ludzkiej istocie i wreszcie – zjedzenia czegoś, powoduje, że
wydaje ci się, że mogłabyś stać tu jeszcze pięć lat, zanim wróciłabyś do swojego
mieszkania ze smutną miną.
Nim dochodzisz do tego wniosku, drzwi
stają otworem.
– O, Dana.
Cofasz nóż z powrotem do torby i
uśmiechasz się sztucznie.
– Konstantyn – mówisz, jakbyś spodziewała
się kiełbasy.
– Właśnie miałem do ciebie dzwonić –
mężczyzna mierzwi sobie włosy i opiera się o framugę drzwi, tuż przy głowie
Głodu, który wyczekująco trzyma rękę wyciągniętą w jego stronę. Jednak
Konstantyn nie zwraca na niego najmniejszej uwagi. Ignorant. – Co tu robisz?
– Tylko przechodziłam – czujesz zapach
kiełbasy emanujący z wnętrza mieszkania. Mimowolnie obracasz wzrok w stronę
Głodu i telepatycznie dzielisz się z nim swoim spostrzeżeniem. – Robisz grilla?
– Walcz o tę kiełbasę, Dana, walcz o nią –
Głód szepce ci do ucha, a jego kiełbasiany zapach uciążliwie drażni twoje
nozdrza, zarazem zmysłowo otulając całe twoje ciało.
– Chciałem cię zaprosić, ale myślałem, że
właśnie zjadłaś kolację i nie jesteś już głodna.
Śmiejesz się nerwowo. Masz ochotę go teraz
zabić z rozbawienia i irytacji, jednak to on dzierży szpachelkę do przewracania
kiełbasy. Zakładasz kosmyk włosów za ucho i, próbując uwieść Konstantyna, kilka
razy nieudolnie mrugasz oczami, jakbyś miała nerwicę natręctw.
– Mogę wejść?
* * *
W środku jest sporo ludzi, co trochę
zmienia twoje plany rzucenia się na grilla i pożarcia go razem z żarzącym się
jeszcze węglem. Ale nie – musisz wziąć sobie coś do picia i stanąć w kółeczku
razem z ludźmi, których nie znasz. Na samą myśl o tym masz ochotę wrócić do
domu i, zamiast Konstantynowej kiełbaski, zlizać pleśń z półek pustej lodówki.
– Hej, wszyscy, to Dana – przeklinasz
gospodarza, za to, że zwrócił na ciebie aż tyle uwagi i teraz cały pokój na
ciebie patrzy. Jednak z grzeczności uśmiechasz się słabo, nic nie mówiąc. Tym
samym pozwalasz Głodowi na głęboki ukłon w stronę zebranych. Niech robi, co
chce, i tak nikt go nie widzi.
Z różnych miejsc w pomieszczeniu słyszysz
niemrawe powitania, jednak jeden facet wciąga cię do swojej trzyosobowej grupy,
stojącej tuż przy tarasie i, co najważniejsze, przy grillu. Jesteś wniebowzięta,
mimo dwóch dziewczyn, które cię dobijają, bo ubrane są w równowartość
przynajmniej dziesięciu pęt kiełbasy, a ty stoisz tam ubrana w ubrudzoną od
dwóch tygodni keczupem piżamę. Dziwne, że jeszcze nikt tego nie zauważył.
– Masz ciekawe imię, Dana – mówi
mężczyzna, który przedstawił się jako Jarek. „Jarek, hehe”, śmiejesz się sama
do siebie. Ma wąsik jak jakiś muszkieter i ciemne, długie włosy. – Co robisz w
życiu?
Muszkieter chyba próbuje wejść z tobą w
jakąś interakcję, ale nie jesteś pewna. Nigdy nie byłaś dobra w te klocki, więc
odwracasz się w stronę Głodu, szukając jakiejś pomocy. Ten jednak rozprasza cię
tylko uwagami o zapachu grilla zza drzwi tarasowych. Jego kiełbasiane dłonie
gładzą cię po twarzy, a soczyste usta muskają twój policzek raz po raz,
szepcząc o nieskończonych cudach, jakie kryje w sobie mięso wieprzowe upchane w
jelito, smażące się właśnie na delikatnym ogniu.
– Jestem głodna – odpowiadasz w końcu
rozmarzonym tonem, dopiero po chwili wyrywając się z kiełbasianego transu.
Odchrząkasz donośnie. – Jestem fizykiem. Chciałam powiedzieć, że jestem
fizykiem.
Muszkieter śmieje się serdecznie.
– Jesteś dziwna, ale zabawna, Dana – mówi,
a ty czujesz, że właśnie zostałaś oficjalnie zaakceptowana przez społeczeństwo.
Jeśli nazwanie cię zabawną idiotką można za to uznać.
Jakoś głupio ci tak z nim gadać, bo
pozwoliłaś fizyce jądrowej bezpowrotnie spartaczyć twoje życie w trzy lata i
jesteś teraz bezrobotna, a on pracuje jako informatyk w jakiejś ogromnej
korporacji. „Zarabia takie kokosy, że kiełbasę pewnie je codziennie”, myślisz
patrząc na niego, jak na wystawę sklepu mięsnego.
Rozmawiasz z nim i całą grupą jeszcze
przez pewien czas, prawie zapominając o obrażonym Głodzie, który usiadł na
parapecie i skubie sobie zioła z doniczek. Kilka razy rzuca w twoją stronę parę
słów dezaprobaty, jednak jesteś na tyle pochłonięta rozmową, że już po krótkim
czasie udaje ci się o nim zapomnieć.
– Uwaga! – Konstantyn stuka łyżeczką w
swój kubek, zwracając uwagę wszystkich na siebie i na dziewczynę, która stoi
koło niego. – Chcielibyśmy coś ogłosić. Sylwia i ja… Pobieramy się.
W jednym momencie wali się cały twój plan.
Nie możesz go zabić, bo Sylwia to zauważy. Nie możesz go zjeść, bo Sylwia
będzie chciała jego ręki i, co najważniejsze, możesz nawet nie dostać kiełbasy!
Przed twoimi oczami pojawiają się obrazy rodem z koszmaru – Sylwia opychająca
się na twoich oczach kiełbasą, która miała być twoja, i twoja na zawsze, tłuszcz
spływający po Sylwiowych policzkach, kawałki mięsa grzęznące pomiędzy jej
zębami i keczup, w którym zatapia swój ogromny jęzor niczym spragniony krwi
tysiąca dziewic wampir.
Wszyscy biją brawa, jednak ty stoisz
oszołomiona przez serię obrazów, które w ciągu kilku sekund przeleciały ci
przed oczyma. Nagle Głód zgina się wpół i zaczyna krzyczeć. Jesteś jedyną
osobą, która zwraca na to uwagę.
– To już ten moment! – wrzeszczy, a jego
głos wydaje się skwierczeć. Pochylasz się nad jego sylwetką, by zobaczyć, co mu
się dzieje, gdy nagle Głód łapie cię za twarz obiema rękami. Przejrzysta, żółta
substancja sączy się z jego oczu. – To ta chwila, Dana, ta chwila! – wydziera
ci się prosto w twarz, wbijając paznokcie w twoje policzki.
– O co chodzi? – pytasz, gdy Głód zwija
się w niekontrolowanych spazmach bólu.
– To kiełbasa, ona… – urywa, skulony na
podłodze w pozycji embrionalnej. – JEST JUŻ PRAWIE GOTOWA!
W jednym momencie puszczasz dłonie Głodu i
rzucasz się w stronę tarasu. Sprawnie wymijasz ludzi, którzy oddzielają cię od
twojego upragnionego posiłku, tej swoistej formy zbawienia, gdy nagle
Konstantyn zastępuje ci drogę:
– Dana? Wszystko dobrze?
Próbujesz go szybko wyminąć, jednak łapie
cię za ramiona.
– Słuchaj, wiem, co czujesz. Zauważyłem
dawno temu, że się we mnie kochasz…
– Co? – praktycznie krzyczysz, nadal nie
przestając się z nim szarpać.
– Ale teraz jestem z Sylwią, to ją kocham.
Musisz się z tym pogodzić. Aczkolwiek jeśli chcesz… – w pewnym momencie nie
wytrzymujesz i uderzasz go w twarz.
– Daj mi spokój, człowieku! Jedyne co od
ciebie chce, to twoja kiełbasa!
* * *
"Wszechświat jest okrutny", myślisz,
siedząc na blacie kuchennym i trzymając w dłoniach kubek z bezbarwną herbatą.
Myślisz o kiełbasie, której nie zjadłaś i o tym, co pomyśleli ludzie, kiedy powiedziałaś,
że chcesz kiełbasy Konstantyna.
Jesteś głodna, to pewne. Głód ma to do
siebie, że odpuści dopiero w momencie, w którym coś zjesz. Jeśli nie masz
dostępu do jedzenia, to prędzej odgryziesz kawałek swojej ręki, ewentualnie
ręki twojego sąsiada, nim Głód da ci spokój. Spoglądasz na swoją dłoń. O
trzeciej nad ranem nawet ser pleśniowy, który zdecydowanie nim nie był, kiedy
go kupowałaś, wygląda apetycznie.
Wyciągasz nóż z torby i kładziesz rękę na
blacie kuchennym. Jak się mocno zamachniesz, to nawet nie będzie bolało. O ile
nie trafisz w tętnicę. Wtedy znowu będziesz musiała myć podłogę. Przymierzasz
się do ciosu, kładąc ostrze w kilku miejscach i sprawdzając kąt padania. Okej.
– Ej, Dana, mam dla ciebie… – Głód staje w
drzwiach i zawiesza głos. – Co ty robisz?
Patrzysz na niego nieprzytomnie.
– Nie wiem – przyznajesz.
Siada na blacie koło ciebie i wyciąga
zawiniątko z kieszeni. Kiełbasiane ramię Głodu otula cię, przyciągając twoje
ciało do swojego torsu:
– Zwędziłem dla ciebie kiełbasę.
"Głód nie jest tylko nieprzyjemnym doznaniem, które można zaspokoić przez jedzenie, to sposób podejścia do jadalnych elementów świata zewnętrznego" - pisano o twórczości Allena. Głód rzeczywiście ma więcej niż jedną twarz, ta ma wyraźnie pociągający charakter!
OdpowiedzUsuńWiedziałam że Głód będzie niezłą dupą :3
OdpowiedzUsuńJezu, czy ja mogę jeszcze powiedzieć że Kiełbasjusz jest bezbłędny. Ty kreatywna bestio!
OdpowiedzUsuńKonstantyn wyszedł na nieczułego palanta. Może on tak naprawdę jest bardzo porządnym człowiekiem? Dlaczego jest tu tak potwornie oczerniany...
OdpowiedzUsuńMożliwe, że ocena Konstantyna nie jest sprawiedliwa, choć: "Aczkolwiek jeśli chcesz..." może oznaczać tak wiele, że chyba większości czytelników (albo tylko mnie, cóż poradzić) nasuwa się jedno, dość konkretne uzupełnienie, które ani trochę nie świadczy o dobrych obyczajach delikwenta :D
UsuńPoza tym powiedzmy szczerze: kto przejmowałby się Konstantynem i tym, czy Sylwia rzeczywiście dostała jego rękę, kiedy Głód zwędził dla Dany kiełbasę? =w=
Gratulacje! Dzięki Tobie, Stonko, dostałam dzikiego napadu śmiechu w nocy. Zaraz pobudzę rodziców xD
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, niezła wyobraźnia :D
P.S. Zrobilłam się głodna...
Zdecydowanie moje ulubione ze stonkowych opowiadań. Najbardziej błyskotliwe i zabawne, bardzo przyjemnie się je czyta. Jest w nim też taka lekkość, coś, co sprawia, że po prostu chce się poznać dalszą część historii, mimo, że opowiada ona o lasce, która chce coś po prostu zjeść. XD Dlatego je uwielbiam. Mimo niekonwencjonalnego i dość zwykłego, jak mogłoby się wydawać, tematu to jest to najciekawsze z Twoich opowiadań :)
OdpowiedzUsuńZupełnie niebywała wyobraźnia, czekałam w napięciu na zakończenie opowiadania. Super, super, super:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :')
OdpowiedzUsuńCzytałam w wielkim napięciu, a końcówka mnie nie zawiodła. Świetne ;)
OdpowiedzUsuń