stosowany w leczeniu zmęczenia szarą rzeczywistością

Zapraszamy do współpracy autorów zainteresowanych publikacją swoich tekstów na blogu. Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do selekcji nadesłanych utworów oraz ich korekty i redakcji (zatwierdzonych przed premierą przez autora).
eprozac.blogspot@gmail.com

Stonka: Głód

wyzwanie: INNE SPOJRZENIE NA... GŁÓD

Życie bez kiełbasy, jest jak Ziemia bez Słońca
~ Kiełbasjusz

"Wszechświat jest okrutny", myślisz, gdy otwierasz lodówkę, a jej szklane półki świecą pustkami. Gdzie całe jedzenie, które jeszcze kilka godzin temu tutaj zostawiłaś? Specjalnie wywlekłaś się wczoraj z domu, zmuszając swoje ciało do poobcowania trochę z ludźmi w celu zdobycia pożywienia, jednak teraz żałujesz tego posunięcia. Zawiedziona, siedzisz na podłodze przed lodówką i wpatrujesz się pusto w przyozdobione pleśnią półki.
Jesteś głodna, to pewne. Głód ma to do siebie, że odpuści dopiero w momencie, w którym coś zjesz. Jeśli nie masz dostępu do jedzenia, to prędzej odgryziesz kawałek swojej ręki, ewentualnie ręki twojego sąsiada, nim Głód da ci spokój. Spoglądasz w stronę drzwi, poważnie zastanawiając się nad możliwością odwiedzenia znajomego zza ściany, zabicia go, a następnie splądrowania jego lodówki lub jego wnętrzności.
– Jak go szybko udusisz, to nawet nie będzie krzyczeć – mówi Głód, materializując się w końcu i wlewa zimną wodę do czajnika. Siada na blacie ponad tobą, na kolanach trzymając pudełko z torebkami herbaty i z błogim uśmiechem układa je w porządku alfabetycznym. 
Załamujesz ręce. Jesteś zmęczona i wątpisz, czy rozmowa z Głodem ci pomoże. Mimo to, podejmujesz temat:
– Czym niby miałabym go udusić?
– Pętem kiełbasy – proponuje luźno, po chwili orientując się, jak genialny jest to plan. Torebka herbaty aż wypada mu na podłogę z podekscytowania. – Serio, to zbrodnia idealna. Zabijesz go kiełbasą, a potem zjesz narzędzie zbrodni.
– Nie można po prostu wejść do czyjegoś domu i udusić go kiełbasą – zauważasz. – Człowieka, nie dom. Poza tym, ja nawet nie mam kiełbasy – denerwujesz się, bo Głód nie pomaga ci w rozwiązaniu problemu związanego bezpośrednio z jego istnieniem. – I jest droga – dodajesz.
Twór siedzi przez chwilę w ciszy, wciągając gorzką woń herbaty z torebki trzymanej tuż przy nosie. Może dlatego wszystkie twoje napary straciły kompletnie zapach i wydaje ci się, że pijesz samą wodę. Głód w końcu ustępuje. Nie dosłownie, po prostu zmienia zdanie co do narzędzia zbrodni.
– Okej, zrób to nożem – mówi w tym samym momencie, w którym czajnik oznajmia zagotowanie wody. – Z cukrem czy bez?
Nie rozumiesz pytania. Przecież już dawno zjadłaś cukier.
Podnosisz się z podłogi i siadasz koło Głodu na blacie kuchennym.
– Serio, zabij go – mówi tonem znawcy i podaje ci herbatę. Jego ręka pachnie bardziej herbacianie niż ten bezbarwny płyn, który wręczył ci przed chwilą. Patrzy na ciebie spod przymkniętych powiek i dodaje po chwili: – Nikt nie zauważy, że go zabiłaś. Przecież wiesz, że mieszka sam.
Rzeczywiście, Konstantyn zawsze wspominał o tym w waszych niepozornych rozmowach w windzie. Chwalił się, że ma całe mieszkanie z tarasem tylko dla siebie, a jego łóżko coś tam, coś tam, nie wiesz, co z jego łóżkiem, bo zawsze wyłączałaś się po drugim zdaniu niedotyczącym jedzenia. Nie wiedziałaś, czy coś ci przez to sugerował, jednak skutecznie rozładowywałaś te swoiste seksualne napięcie przez uwagę typu: Zjadłabym kebaba” albo „Muszę umyć podłogę w kuchni”. Nie chcesz go zabijać, bo po co? Może żyć, ale niech da ci jedzenie.
– Trafię za to do więzienia – zauważasz inteligentnie.
– Tam przynajmniej nie będziesz głodna.
Opierasz głowę o ramię Głodu. Pachnie herbatą oraz cytryną i możesz przysiąc, że jeszcze niedawno gotująca się woda, pulsuje w żyłach ukrytych pod jego cienką skórą.
Niełatwo jest oprzeć się Głodowi. Szczególnie, gdy jest tak przystojny, jak wytwór twojej wyobraźni. W zasadzie, teraz jak tak myślisz, Głód jest powodem, dla którego jeszcze nie znalazłaś swojego księcia z bajki. Mało jest na świecie ludzi tak ładnych jak on, a już zdecydowanie nikt nie jest w stanie konkurować z jego, zmieniającym się wedle twoich zachcianek, zapachem. Przypominasz sobie, jak tydzień temu miałaś ochotę na kebaba. Głód pachniał wtedy kurczakiem, a śmietanowy sos spływał po jego twarzy, mieszając się z tłuszczem dobrze przyprawionego mięsa. Miałaś ochotę wylizać jego twarz do czysta.
Teraz jego białe włosy gładko opadają na czoło, przysłaniając tajemnicze oczy, które spoglądają na ciebie sugestywnie. Jak w jakimś transie zeskakujesz z blatu i wysuwasz szafkę ze sztućcami. Szukając aprobaty, patrzysz w miejsce, gdzie ostatnio siedział Głód, lecz już go tam nie ma. Stoi w przedpokoju i trzyma twoją torbę w ręku.
Łapiesz za nóż i wrzucasz go do siatki wraz z telefonem. Co, jeśli nie będziesz w stanie zjeść całego ciała i resztki będzie trzeba gdzieś zakopać? Nie masz wielu znajomych, by… Okej, po prostu powiedzmy, że w ogóle nie masz znajomych. Wszyscy ludzie w twoim życiu są jak budki z kiełbasą. Mijasz ich na ulicach, ale możesz nacieszyć się nimi tylko przez parę minut, nim dochodzisz do nagłej konkluzji, że cię na nich nie stać. Oni nie pomogą ci w zakopywaniu ciała w lesie.
Głód otwiera drzwi wyjściowe i już po chwili znajdujecie się na korytarzu, bezpośrednio przed drzwiami Konstantyna.
– Jeden szybki ruch i po sprawie – Głód szepce tuż przy twoim uchu, a jego herbaciana woń wydaje się sterować twoim ciałem, gdy dzwonisz do drzwi i przygotowujesz nóż we wnętrzu torby.
Sekundy wydają się wiecznością, gdy stoisz tak przed wejściem, jednak idea ulżenia sobie, wyładowania swojej złości  na bezbronnej ludzkiej istocie i wreszcie – zjedzenia czegoś, powoduje, że wydaje ci się, że mogłabyś stać tu jeszcze pięć lat, zanim wróciłabyś do swojego mieszkania ze smutną miną.
Nim dochodzisz do tego wniosku, drzwi stają otworem.
– O, Dana.
Cofasz nóż z powrotem do torby i uśmiechasz się sztucznie.
– Konstantyn – mówisz, jakbyś spodziewała się kiełbasy.
– Właśnie miałem do ciebie dzwonić – mężczyzna mierzwi sobie włosy i opiera się o framugę drzwi, tuż przy głowie Głodu, który wyczekująco trzyma rękę wyciągniętą w jego stronę. Jednak Konstantyn nie zwraca na niego najmniejszej uwagi. Ignorant. – Co tu robisz?
– Tylko przechodziłam – czujesz zapach kiełbasy emanujący z wnętrza mieszkania. Mimowolnie obracasz wzrok w stronę Głodu i telepatycznie dzielisz się z nim swoim spostrzeżeniem. – Robisz grilla?
– Walcz o tę kiełbasę, Dana, walcz o nią – Głód szepce ci do ucha, a jego kiełbasiany zapach uciążliwie drażni twoje nozdrza, zarazem zmysłowo otulając całe twoje ciało.
– Chciałem cię zaprosić, ale myślałem, że właśnie zjadłaś kolację i nie jesteś już głodna.
Śmiejesz się nerwowo. Masz ochotę go teraz zabić z rozbawienia i irytacji, jednak to on dzierży szpachelkę do przewracania kiełbasy. Zakładasz kosmyk włosów za ucho i, próbując uwieść Konstantyna, kilka razy nieudolnie mrugasz oczami, jakbyś miała nerwicę natręctw.
– Mogę wejść?

* * *
W środku jest sporo ludzi, co trochę zmienia twoje plany rzucenia się na grilla i pożarcia go razem z żarzącym się jeszcze węglem. Ale nie – musisz wziąć sobie coś do picia i stanąć w kółeczku razem z ludźmi, których nie znasz. Na samą myśl o tym masz ochotę wrócić do domu i, zamiast Konstantynowej kiełbaski, zlizać pleśń z półek pustej lodówki.
– Hej, wszyscy, to Dana – przeklinasz gospodarza, za to, że zwrócił na ciebie aż tyle uwagi i teraz cały pokój na ciebie patrzy. Jednak z grzeczności uśmiechasz się słabo, nic nie mówiąc. Tym samym pozwalasz Głodowi na głęboki ukłon w stronę zebranych. Niech robi, co chce, i tak nikt go nie widzi.
Z różnych miejsc w pomieszczeniu słyszysz niemrawe powitania, jednak jeden facet wciąga cię do swojej trzyosobowej grupy, stojącej tuż przy tarasie i, co najważniejsze, przy grillu. Jesteś wniebowzięta, mimo dwóch dziewczyn, które cię dobijają, bo ubrane są w równowartość przynajmniej dziesięciu pęt kiełbasy, a ty stoisz tam ubrana w ubrudzoną od dwóch tygodni keczupem piżamę. Dziwne, że jeszcze nikt tego nie zauważył.
– Masz ciekawe imię, Dana – mówi mężczyzna, który przedstawił się jako Jarek. „Jarek, hehe”, śmiejesz się sama do siebie. Ma wąsik jak jakiś muszkieter i ciemne, długie włosy. – Co robisz w życiu?
Muszkieter chyba próbuje wejść z tobą w jakąś interakcję, ale nie jesteś pewna. Nigdy nie byłaś dobra w te klocki, więc odwracasz się w stronę Głodu, szukając jakiejś pomocy. Ten jednak rozprasza cię tylko uwagami o zapachu grilla zza drzwi tarasowych. Jego kiełbasiane dłonie gładzą cię po twarzy, a soczyste usta muskają twój policzek raz po raz, szepcząc o nieskończonych cudach, jakie kryje w sobie mięso wieprzowe upchane w jelito, smażące się właśnie na delikatnym ogniu.
– Jestem głodna – odpowiadasz w końcu rozmarzonym tonem, dopiero po chwili wyrywając się z kiełbasianego transu. Odchrząkasz donośnie. – Jestem fizykiem. Chciałam powiedzieć, że jestem fizykiem. 
Muszkieter śmieje się serdecznie.
– Jesteś dziwna, ale zabawna, Dana – mówi, a ty czujesz, że właśnie zostałaś oficjalnie zaakceptowana przez społeczeństwo. Jeśli nazwanie cię zabawną idiotką można za to uznać.
Jakoś głupio ci tak z nim gadać, bo pozwoliłaś fizyce jądrowej bezpowrotnie spartaczyć twoje życie w trzy lata i jesteś teraz bezrobotna, a on pracuje jako informatyk w jakiejś ogromnej korporacji. „Zarabia takie kokosy, że kiełbasę pewnie je codziennie”, myślisz patrząc na niego, jak na wystawę sklepu mięsnego.
Rozmawiasz z nim i całą grupą jeszcze przez pewien czas, prawie zapominając o obrażonym Głodzie, który usiadł na parapecie i skubie sobie zioła z doniczek. Kilka razy rzuca w twoją stronę parę słów dezaprobaty, jednak jesteś na tyle pochłonięta rozmową, że już po krótkim czasie udaje ci się o nim zapomnieć.
– Uwaga! – Konstantyn stuka łyżeczką w swój kubek, zwracając uwagę wszystkich na siebie i na dziewczynę, która stoi koło niego. – Chcielibyśmy coś ogłosić. Sylwia i ja… Pobieramy się.
W jednym momencie wali się cały twój plan. Nie możesz go zabić, bo Sylwia to zauważy. Nie możesz go zjeść, bo Sylwia będzie chciała jego ręki i, co najważniejsze, możesz nawet nie dostać kiełbasy! Przed twoimi oczami pojawiają się obrazy rodem z koszmaru – Sylwia opychająca się na twoich oczach kiełbasą, która miała być twoja, i twoja na zawsze, tłuszcz spływający po Sylwiowych policzkach, kawałki mięsa grzęznące pomiędzy jej zębami i keczup, w którym zatapia swój ogromny jęzor niczym spragniony krwi tysiąca dziewic wampir.  
Wszyscy biją brawa, jednak ty stoisz oszołomiona przez serię obrazów, które w ciągu kilku sekund przeleciały ci przed oczyma. Nagle Głód zgina się wpół i zaczyna krzyczeć. Jesteś jedyną osobą, która zwraca na to uwagę.
– To już ten moment! – wrzeszczy, a jego głos wydaje się skwierczeć. Pochylasz się nad jego sylwetką, by zobaczyć, co mu się dzieje, gdy nagle Głód łapie cię za twarz obiema rękami. Przejrzysta, żółta substancja sączy się z jego oczu. – To ta chwila, Dana, ta chwila! – wydziera ci się prosto w twarz, wbijając paznokcie w twoje policzki.
– O co chodzi? – pytasz, gdy Głód zwija się w niekontrolowanych spazmach bólu.
– To kiełbasa, ona… – urywa, skulony na podłodze w pozycji embrionalnej. – JEST JUŻ PRAWIE GOTOWA!
W jednym momencie puszczasz dłonie Głodu i rzucasz się w stronę tarasu. Sprawnie wymijasz ludzi, którzy oddzielają cię od twojego upragnionego posiłku, tej swoistej formy zbawienia, gdy nagle Konstantyn zastępuje ci drogę:
– Dana? Wszystko dobrze?
Próbujesz go szybko wyminąć, jednak łapie cię za ramiona.
– Słuchaj, wiem, co czujesz. Zauważyłem dawno temu, że się we mnie kochasz…
– Co? – praktycznie krzyczysz, nadal nie przestając się z nim szarpać.
– Ale teraz jestem z Sylwią, to ją kocham. Musisz się z tym pogodzić. Aczkolwiek jeśli chcesz… – w pewnym momencie nie wytrzymujesz i uderzasz go w twarz.
– Daj mi spokój, człowieku! Jedyne co od ciebie chce, to twoja kiełbasa!

* * *
"Wszechświat jest okrutny", myślisz, siedząc na blacie kuchennym i trzymając w dłoniach kubek z bezbarwną herbatą. Myślisz o kiełbasie, której nie zjadłaś i o tym, co pomyśleli ludzie, kiedy powiedziałaś, że chcesz kiełbasy Konstantyna.
Jesteś głodna, to pewne. Głód ma to do siebie, że odpuści dopiero w momencie, w którym coś zjesz. Jeśli nie masz dostępu do jedzenia, to prędzej odgryziesz kawałek swojej ręki, ewentualnie ręki twojego sąsiada, nim Głód da ci spokój. Spoglądasz na swoją dłoń. O trzeciej nad ranem nawet ser pleśniowy, który zdecydowanie nim nie był, kiedy go kupowałaś, wygląda apetycznie.
Wyciągasz nóż z torby i kładziesz rękę na blacie kuchennym. Jak się mocno zamachniesz, to nawet nie będzie bolało. O ile nie trafisz w tętnicę. Wtedy znowu będziesz musiała myć podłogę. Przymierzasz się do ciosu, kładąc ostrze w kilku miejscach i sprawdzając kąt padania. Okej.
– Ej, Dana, mam dla ciebie… – Głód staje w drzwiach i zawiesza głos. – Co ty robisz?
Patrzysz na niego nieprzytomnie.
– Nie wiem – przyznajesz.
Siada na blacie koło ciebie i wyciąga zawiniątko z kieszeni. Kiełbasiane ramię Głodu otula cię, przyciągając twoje ciało do swojego torsu:
– Zwędziłem dla ciebie kiełbasę.

10 komentarzy:

  1. "Głód nie jest tylko nieprzyjemnym doznaniem, które można zaspokoić przez jedzenie, to sposób podejścia do jadalnych elementów świata zewnętrznego" - pisano o twórczości Allena. Głód rzeczywiście ma więcej niż jedną twarz, ta ma wyraźnie pociągający charakter!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam że Głód będzie niezłą dupą :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu, czy ja mogę jeszcze powiedzieć że Kiełbasjusz jest bezbłędny. Ty kreatywna bestio!

    OdpowiedzUsuń
  4. Konstantyn wyszedł na nieczułego palanta. Może on tak naprawdę jest bardzo porządnym człowiekiem? Dlaczego jest tu tak potwornie oczerniany...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że ocena Konstantyna nie jest sprawiedliwa, choć: "Aczkolwiek jeśli chcesz..." może oznaczać tak wiele, że chyba większości czytelników (albo tylko mnie, cóż poradzić) nasuwa się jedno, dość konkretne uzupełnienie, które ani trochę nie świadczy o dobrych obyczajach delikwenta :D
      Poza tym powiedzmy szczerze: kto przejmowałby się Konstantynem i tym, czy Sylwia rzeczywiście dostała jego rękę, kiedy Głód zwędził dla Dany kiełbasę? =w=

      Usuń
  5. Gratulacje! Dzięki Tobie, Stonko, dostałam dzikiego napadu śmiechu w nocy. Zaraz pobudzę rodziców xD
    A tak poważnie, niezła wyobraźnia :D
    P.S. Zrobilłam się głodna...

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie moje ulubione ze stonkowych opowiadań. Najbardziej błyskotliwe i zabawne, bardzo przyjemnie się je czyta. Jest w nim też taka lekkość, coś, co sprawia, że po prostu chce się poznać dalszą część historii, mimo, że opowiada ona o lasce, która chce coś po prostu zjeść. XD Dlatego je uwielbiam. Mimo niekonwencjonalnego i dość zwykłego, jak mogłoby się wydawać, tematu to jest to najciekawsze z Twoich opowiadań :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zupełnie niebywała wyobraźnia, czekałam w napięciu na zakończenie opowiadania. Super, super, super:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam w wielkim napięciu, a końcówka mnie nie zawiodła. Świetne ;)

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WS | x x.