stosowany w leczeniu zmęczenia szarą rzeczywistością

Zapraszamy do współpracy autorów zainteresowanych publikacją swoich tekstów na blogu. Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do selekcji nadesłanych utworów oraz ich korekty i redakcji (zatwierdzonych przed premierą przez autora).
eprozac.blogspot@gmail.com

Stonka: Czas

wyzwanie: w poszukiwaniu straconego czasu

– Czy to będzie warte mojego czasu?
Erdemar Linch, główny detektyw biura Poszukiwaczy Straconego Czasu, obrócił się w fotelu i wyjrzał przez zakurzone okno na panoramę Meadowhills. Obserwując uważnie ptaki podskakujące co chwila na liniach telegraficznych, wsłuchał się uważnie w głos rozmówcy, by po chwili wydać ostateczny werdykt.
– Nie mam czasu na takie głupstwa – rzekł chłodno, pożegnał się i odłożył słuchawkę na biurko głośno wzdychając i pocierając pomarszczone czoło.
Jednak w życiu głównego detektywa biura Poszukiwaczy Straconego Czasu nie było dużo czasu na wytchnienie, o czym Erdemar Linch przekonał się w kolejnej sekundzie. Przed jego biurkiem stał już kolejny klient, w potarganym przez wiatr płaszczu i włosami sterczącymi we wszystkie strony.
– Próbowałam ją zatrzymać, panie Linch. – Sekretarka wychyliła się zza na wpółotwartych drzwi i krytycznie zmierzyła przybysza wzrokiem. – Ale ta pani nie ma żadnego poszanowania dla cudzego czasu.
– Do swojego także – zapewniła natychmiast kobieta. – I właśnie dlatego tu jestem. Ktoś musi odnaleźć mój czas. Byle szybko, bo mam coraz mniej czasu.
– Spokojnie. Nie liczy się ilość, a jakość.  – Erdemar Linch wyjął z pobliskiej półki dwie filiżanki, nalał do nich ciemnej jak smoła kawy i gestem zaprosił kobietę na fotel przed biurkiem. – Jak się pani nazywa?
– Sekunda Lincoln – odpowiedziała dziewczyna i przygładziła płaszcz, zanim niezdarnie opadłana wyznaczone miejsce.
– Pani Sekundo – powiedział oficjalnie Erdemar Linch, zachowując profesjonalny spokój. – Chciałbym zacząć od tego, że fakt przyjścia pani do naszego biura i równoczesne posiadanie takiego imienia jest bardzo paradoksalny.
– Tak samo jak poczekalnia w biurze Poszukiwaczy Straconego Czasu, ale jakoś się z pana nie śmieję – rzekła z ledwo wyczuwalną satysfakcją Sekunda i wzięła filiżankę w dłoń, by skupić się na czymś innym niż nerwowe podrygiwanie nogą.
Pan Erdemar, najwyraźniej zbity z tropu, potarł zmarszczone czoło i westchnął.
– Dobrze, o co pani chodzi? – rzekł, walcząc z irytacją rosnącą wraz z uśmiechem Sekundy. Ta zastukała palcami w blat, zamieszała łyżeczką w filiżance i założyła nogę na nogę kilka razy, aż w końcu powiedziała:
– Musi pan odnaleźć mój czas.
– To już wiemy. – Erdemar upił łyk kawy. – Proszę do sedna, nie chcemy tracić czasu. – Gdy Sekunda nadal milczała, wpatrując się wtaflę herbaty w swoich dłoniach, Erdemar poprawił okulary i rzekł: – Niech zgadnę. Zmarnowała pani kilka miesięcy życia na jakiegoś człowieka, a teraz chce je pani odzyskać, by poświęcić na kogoś innego.
– Niezupełnie. – Sekunda odstawiła filiżankę na blat, a na jej twarzy wyraźnie widać było walkę, którą toczyła w myślach. W końcu odezwała się: – Chodzi o książkę…
– Przykro mi, ale nie możemy pani pomóc – Erdemar nawet nie pozwolił jej skończyć zdania. – W naszym zawodzie są tylko dwie zasady. Pierwsza – nie szukamy straconego czasu, którego się nie żałuje; i druga – nie szukamy czasu straconego na przyjemnościach. Książka, czy to komedia czy dramat, jest przyjemnością.
– Ale ja naprawdę żałuję jej przeczytania! – Sekunda aż wstała z fotela, oburzona.
– Proszę pani – wytłumaczył cierpliwie Erdemar Linch. – Poszukiwanie takiego gatunku straconego czasu grozi paradoksem mogącym zagrozić wiarygodności naszej firmy.
– Dlaczego?
– Tracić czas na znalezienie czasu, który dobrowolnie został zgubiony? Przecież to absurd! – zawołał pan Erdemar, nawet lekko rozbawiony niewiedzą swojej niedoszłej klientki, wstając. Serią subtelnych gestów skierował Sekundę w stronę drzwi i rzekł: – Dam pani radę na przyszłość – czas, a raczej jego strata, jest najlepszym nauczycielem dla tych, którzy jeszcze nie poznali jego wartości.
– Ale pan nie rozumie, ja zostałam oszukana! – krzyknęła w desperacji Sekunda, równocześnie powstrzymując Erdemara od wyrzucenia jej z jego gabinetu. Pan Linch zastygnął w połowie ruchu, nagle zaciekawiony.
– Oszukana?
– Tak właśnie.
– Jak to? – Erdemar zaśmiał się krótko i niepewnie, poprawiając okulary. – Przez książkę?
– Przez pięć książek dokładnie. – Sekunda ponownie usiadła na fotelu, a detektyw uczynił to samo, pochylając się z zainteresowaniem w jej stronę. – Nigdy pan tak nie miał?
– Nie mam czasu na czytanie książek – stwierdził krótko, albowiem pan Linch bardzo cenił sobie swój czas. – Ale proszę mówić dalej. Jak do tego doszło?
– Zaczęło się niepozornie. Zwykła książka, jak wiele innych. Wszystko było szare i nudne, dopóki nie pojawił się… On. – Sekunda przerwała na chwilę, z mieszanką smutku i zachwytu na twarzy. Erdemar aż wyjął notatnik, by spisywać jej zeznania. – Ach, był wyjątkowy.
– Jak wyglądał?
– Był tylko postacią poboczną, więc nie został dokładnie opisany. – Zawiesiła głos, próbując opanować emocje. – Czytałam dalej tylko dla niego, ale… ­- Erdemar wyjął z szafki pudełko chusteczek i postawił je na blacie, przewidując wybuch płaczu Sekundy.
– Trudno mi wyobrazić sobie tak silną miłość – wyszeptał pan Linch. – Szczególnie do osoby, która technicznie rzecz biorąc nie istnieje.
Sekunda wybuchła kolejną falą płaczu.
– Był na tyle nieważny, że byłam pewna, iż nic mu się nie stanie. – Dziewczyna żałośnie pociągnęła łyk kawy i otuliła się szczelniej płaszczem. – Ale zamordowali go w piątym tomie! Zupełnie bezpodstawnie!
– Zamordowali! – powtórzył Erdemar w zamyśleniu, wstając.
Przeszedł się po pokoju, pocierając dłonią brodę i wsłuchując się w dalsze zeznania Sekundy, czując, że jego praca jeszcze nigdy nie była tak ciekawa. Morderstwo, nawet fikcyjne, było prawdziwym wyzwaniem dla prawdziwego detektywa biura Poszukiwaczy Straconego Czasu.
– Pani Lincoln – rzekł w końcu, zatrzymując się ponownie przy swoim biurku. – Chyba sam będę musiał przyjrzeć się tym książkom. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS | x x.