stosowany w leczeniu zmęczenia szarą rzeczywistością

Zapraszamy do współpracy autorów zainteresowanych publikacją swoich tekstów na blogu. Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do selekcji nadesłanych utworów oraz ich korekty i redakcji (zatwierdzonych przed premierą przez autora).
eprozac.blogspot@gmail.com

Goście: Ameba #2

wyzwanie: 25 listopada

Papier szeleści cicho, kiedy obracam w dłoniach niewielki prezencik.
– Otwórz – mówisz z uśmiechem.
Moje palce powoli rozrywają opakowanie, odsłaniając ukryty w środku upominek.
– Co to? – pytam, przesuwając dłonią po okładce małej książeczki.
– Kalendarz.
Masz tak radosny wyraz twarzy, jakbyś podarowała mi gwiazdkę z nieba, ja jednak staram się ukryć rozczarowanie. Chyba nie do końca mi to wychodzi, bo mina nagle Ci rzednie i gaśnie zapał w Twoich oczach.
– Obejrzyj chociaż – jęczysz żałośnie.
– Po co? – wzruszam ramionami, wykrzywiając usta w niewyraźnym uśmiechu, ale posłusznie przewracam kilka kartek.
– Popatrz – wskazujesz palcem na krótki dopisek pod jakąś datą.
17.10:
Międzynarodowy Dzień Walki z Rakiem,
Międzynarodowy Dzień Walki z Ubóstwem.
– Święta nietypowe – mówisz. – Są tam zapisane.
Nie odpowiadam, przewracam tylko kolejne strony kalendarza.
– Nie podoba ci się – stwierdzasz smutno.
– Oczywiście, że mi się podoba – oponuję, ale najwyraźniej nie brzmię wystarczająco szczerze, bo dalej patrzysz na mnie z wyrzutem.
– Nie, nieprawda. Ostatnio nic ci się nie podoba – Twój żal niespodziewanie przeradza się w złość. – Nie potrafisz dostrzec tego, jak się staram i w dodatku sam nic nie robisz. Zapominasz o naszych rocznicach, nigdzie mnie nie zapraszasz. Nie dałeś mi nawet prezentu urodzinowego. Mam wrażenie, że wcale nie zależy ci na naszym związku. Na mnie.
Wpatruję się w Ciebie szeroko otwartymi oczami.
– To chyba nie ma sensu – teraz już nie wiem, czy jesteś smutna, czy zdenerwowana. – Odezwij się, jeśli zacznę coś dla ciebie znaczyć.
Wstajesz gwałtownie, zabierasz torbę i szybkim krokiem podchodzisz do drzwi. Zdumiony patrzę, jak zatrzaskują się za tobą. Nie do końca rozumiem, co się właśnie stało.
Otwieram kalendarz i szukam dzisiejszej daty.
Trzynasty sierpnia. Międzynarodowy Dzień Osób Leworęcznych.

* * *
„To już prawie miesiąc” – myślę, spoglądając na kalendarz.
Jest dziewiąty września, Międzynarodowy Dzień Urody. Jeszcze raz przypominam sobie o tym, jaka jesteś piękna.
Przez prawie miesiąc nie miałem z Tobą żadnego kontaktu. Nie odbierałaś moich telefonów, nie odpisywałaś na wiadomości, nie otwierałaś drzwi. A ja tęskniłem coraz bardziej.
Chyba przyzwyczaiłem się do tego, że to Ty zawsze przejmowałaś inicjatywę. Masz rację, byłem zbyt bierny. Za mało dawałem, a za dużo oczekiwałem.
Chcę Cię za to przeprosić. Ale nie dajesz mi okazji.

* * *
Nienawidzę swojej pracy. Przed tamtym dniem po prostu jej nie lubiłem, teraz nie mogę znieść myśli o czytaniu kolejnych historii samotnych starszych wdowców szukających towarzyszki w ostatnich dniach życia oraz lekarzy po czterdziestce, którzy nie mieli wcześniej czasu na miłość.
Tak, pracuję w biurze matrymonialnym i mam już dość ludzi pragnących uczucia, które ja straciłem.
Codziennie przeglądam kalendarz od Ciebie. Dzisiaj mamy dwudziestego drugiego września, Międzynarodowy Dzień bez Samochodu.
Z myślą o Tobie jeżdżę autobusem.

* * *
– Jest Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego, a ja chyba zaczynam wariować. Gadam z burgerem. Brakuje mi ciebie.
Odkładam słuchawkę telefonu i wzdycham ciężko. W dalszym ciągu nie odbierasz, więc zaśmiecam ci automatyczną sekretarkę głupimi wiadomościami w nadziei, że wreszcie nie wytrzymasz i oddzwonisz.
Spoglądam smutno na burgera. Już od godziny leży na stole i patrzy prosto na mnie.
– Na pewno chcesz, żebym cię zjadł? – upewniam się.
– Byłem kiedyś żywym zwierzęciem – odpowiada obojętnie. – Teraz leżę tu jako zmielone resztki dawnego siebie, doprawione dużą ilością soli, polane ketchupem i wetknięte w pieczywo… Wszystko mi jedno.
Obaj milczymy przez chwilę.
– Mam wrażenie, że też jestem zmielonymi resztkami dawnego siebie – zwierzam się w końcu burgerowi.
Kiwa bułką ze zrozumieniem.
Jest dziesiąty października.

* * *
Drugi listopada. Zaduszki.
Czuję się coraz gorzej. Po prostu nie potrafię o Tobie zapomnieć. Naprawdę Cię kocham.
Siedzę na ławeczce koło grobu dziadków, trzymając w dłoniach zapalony znicz. Nigdy nie pytałem o historię ich miłości. Nie interesowało mnie to. Teraz zastanawiam się, czy oni także przechodzili podobny kryzys.
Nie chcę traktować naszej kłótni jak kompletnego końca. Wciąż wierzę, że jest dla nas nadzieja.

* * *
Dzisiaj odbierasz ode mnie po raz pierwszy od ponad trzech miesięcy. Prawie mdleję z radości.
– Przyjdź – tylko to mówisz.
Od razu wybiegam z domu, w pośpiechu zabierając ze stołu kalendarz i portfel.

* * *
Godzinę później staję pod Twoimi drzwiami i podekscytowany naciskam dzwonek. Chyba nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy.
Otwierasz niemal od razu, jakbyś czekała na moje przyjście. Na Twojej twarzy maluje się zaskoczenie.
Wyginam usta w szerokim uśmiechu i ściskam mocniej ogromną maskotkę.
– Kocham cię.
Jest dwudziesty piąty listopada.
Światowy Dzień Pluszowego Misia.

###
Recenzja

Amebo nasza kochana,
na początku należy chyba podkreślić, jak bardzo podniosłaś nam cukier. Dziękujemy Ci za to, bo czego jak czego, ale cukru nigdy za wiele, a teraz chyba szczególnie go wszyscy potrzebujemy.
Fabuła opowiadania nie jest, trzeba przyznać, zbyt skomplikowana, ale prostota zarówno jej, jak i stylu narracji oddaje doskonale lekki charakter tekstu. Pasuje też doskonale do treści, może nieco naiwnej w formie, ale z pewnością oddającej Twoją niezwykle uroczą osobowość. Dodatkowo chcielibyśmy zwrócić uwagę na puentę, ciekawą, ale przede wszystkim słodką do zabójczego wręcz stopnia. I w ogóle możesz liczyć na bardzo misiowy prezent na Dzień Pluszowego Misia za stworzenie takiego tekstu-pocieszyciela, który idealnie wpisuje się w ideę „bezpłatnych antydepresantów”, jakich u nas ostatnio brakuje.
Dziękujemy Ci raz jeszcze i prosimy o więcej takich cukierków. :3

6 komentarzy:

  1. Uhm, ojej. Dzięki Wam jeszcze bardziej chcę coś napisać i mam nadzieję, że wreszcie dam radę :')

    OdpowiedzUsuń
  2. W sensie że panienka Ameba jest mniej więcej tak urocza, jak to stworzonko wyżej. A disqus nie chce usunąć komentarza ani pozwolić mi go edytować, żebym mogła poprawić, co narobiłam (miał być gif, jest obrazek), więc niech zostanie tak :') ~ Pajrat

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale to przecież ja! :D Ja parę kilogramów temu ale zdecydowanie ja a Ameba chyba jednak ma mniej lat i więcej wiary w świat bo to się czuje. Stawiam obok Płomyka. Czyli że kocham ubóstwiam cenię poważam i te wszystkie inne. Podium literackie moich prywatnych cukrowych kawałków.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie zastanawiam się nad jakimś głębszym sensem. Opowiadanie jest uroczo przytulne i bardzo pocieszające w swojej naiwności. Rozmowy z burgerem i pluszowe misie mogą się więc najwidoczniej dobrze sprzedać ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. Amebo, to jest tak przeuroczy tekst. Chciałbym tylko zauważyć, że mając tyle lat co ty, nie umiałem w tak prosty i wiarygodny sposób opisywać otaczającej mnie rzeczywistości. Dziewczyno, pisz, pisz i jeszcze raz PISZ dalej, a jestem pewien na milion procent, że kiedyś coś wydasz i to nie byle jakie "coś", tylko pełnometrażowe, pełnowymiarowe i ponadczasowe ogromne, nietuzinkowe COŚ.
    Uwielbiam fragment z burgerem i to machanie bułką jakoś tak strasznie mnie ucieszyło.
    Poza tym nareszcie przeczytałem na Prozacu coś z cukru. Dziękuję ci za to bardzo.
    Nie mogę doczekać się twojego kolejnego tekstu.

    OdpowiedzUsuń
  6. No to ja wejdę sobie na e-prozaca po miesiącu i tu takie cuś. No cukrzycy idzie dostać :')

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WS | x x.