stosowany w leczeniu zmęczenia szarą rzeczywistością

Zapraszamy do współpracy autorów zainteresowanych publikacją swoich tekstów na blogu. Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do selekcji nadesłanych utworów oraz ich korekty i redakcji (zatwierdzonych przed premierą przez autora).
eprozac.blogspot@gmail.com

Malkiem: Celina

wyzwanie: w poszukiwaniu straconego czasu

– Celina – słyszę głos przed sobą. Słyszę jego głos.
„– Pokonam cię. – Ale, szczerze, nie jestem wcale tego taki pewny”
Kończę zdanie i podnoszę wzrok znad książki.
– Ciebie też miło widzieć – odpowiadam i czytam dalej, ale trudno mi się skupić.
Przyszedł tutaj, do parku, tak po prostu, jak gdyby nigdy nic i teraz siada na ławce obok mnie… a ja nie mam nic przeciwko temu i jestem bardziej wściekła na siebie niż na niego. Nieraz spędzaliśmy czas w ten sposób, wmawiam sobie. Chcę skończyć książkę, a jemu trochę czekania nie zaszkodzi. Czytam.
„Ulica.
Świat.
My.”
Zamykam cieniutką książeczkę i patrzę przed siebie. Zamykam też oczy i oddycham głęboko, łzy znikają, bo nie chcę, żeby on je widział, nawet jeśli zauważa także ich brak. Wiem, że patrzy. Nienawidzę go za to.
Otwieram oczy i odwracam się do niego.
– Czego chcesz? – pytam uprzejmie, a przynajmniej tak uprzejmie, jak jestem w stanie.
– Potrzebuję mojego czasu – wyjaśnia i ma chociaż tyle przyzwoitości, żeby nie patrzeć w moją stronę. – Czasu, który masz.
– Czasu, który straciłeś? – wybucham, a on przenosi wzrok z książki, którą trzymam w dłoniach, na moją twarz i mówi krótko:
– Potrzebuję go.
Przez chwilę patrzymy sobie w oczy, ale ja już nie umiem czytać w jego, chociaż on w moich potrafi. Dlatego wie, co odpowiem.
– Weź go sobie, panie poszukiwaczu straconego czasu, jeśli wiesz jak, bylebyś mnie go nie oddawał.
Bierze i ja to czuję, czy może raczej widzę, bo oczy ma znów te, w których umiałam czytać.
A potem wstaje i odchodzi.
– Ja go nie straciłam – mówię mu jeszcze, a on się odwraca, ale nie rozumie i to też widzę.
Jego oczy nie są już nieme.

Dzisiaj przyszedł tak samo jak wczoraj, z tą swoją czarną kurtką, ze tymi swoimi włosami, które nigdy nie są ułożone, i z tymi swoimi przeklętymi oczami, które są jak morze, mimo że kolorem wcale morza nie przypominają, ale jakże łatwo nieostrożnemu w nich utonąć. Są bardziej jak czekolada, czekolada też wciąga, a i barwę ma odpowiednią.
Chyba zauważył, że na niego patrzę.
– Cześć – mówi i siada obok.
Patrzę na niego z niedowierzaniem. Nie jestem pewna, czy jest coś, co mogłabym powiedzieć w tym momencie, a co nie składałoby się z kobiety negocjowalnego afektu i jeszcze dwóch literek.
Przedstawia się.
Mrugam dwa razy, bo to musi być sen.
Nie jest.
Uśmiecham się i on też się uśmiecha, a ja nareszcie rozumiem, co się stało.
Zalewam się łzami i opieram mu głowę na ramieniu.
– Celina – słyszę głos wydobywający się z moich ust.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS | x x.