stosowany w leczeniu zmęczenia szarą rzeczywistością

Zapraszamy do współpracy autorów zainteresowanych publikacją swoich tekstów na blogu. Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do selekcji nadesłanych utworów oraz ich korekty i redakcji (zatwierdzonych przed premierą przez autora).
eprozac.blogspot@gmail.com

Kalka: Kalafior

wyzwanie: roślina jednoroczna

Miałam na imię Kala Fior. Zupełnie jak to warzywo, którego smaku już od dawna nie potrafię sobie przypomnieć. Kimkolwiek jest ten na górze, ma specyficzne poczucie humoru.
Mój przyjaciel, Aeroplan, zwykł mawiać, że moje imię jest jedyną rzeczą, która naprawdę do mnie należy. Nie sądzi, bym otrzymała je tak po prostu, tylko i wyłącznie dlatego, że wrzeszczącego dzieciaka z wielką kupą w pieluszce trzeba było jakoś nazwać. Według niego dostąpiłam zaszczytu prawdziwego bycia swym imieniem, wyrażania jego istoty. Zupełnie tak, jakby nazwano mnie po prostu Człowiekiem.
Miałam na imię Kala Fior. Zupełnie jak to warzywo.
Nie przypominam sobie, by moja historia miała jakiś konkretny początek. Wszystko to, co się stało, działo się bez przyczyny, bez celu i prawdopodobnie również bez jakiegokolwiek sensu. Równie dobrze Kali Fior mogłoby w ogóle nie być. Kiedy się nad tym zastanawiam, wydaje mi się, że świat nawet by tego braku nie zauważył.
Zawsze uważałam, że moje życie jest całkiem zwyczajne, choć nieraz miałam o to żal do czegoś, co było ponad mną i czego nawet nie potrafiłam konkretnie określić. Pragnęłam wpływać na świat, zostawiać po sobie widoczne ślady, które nie pozwoliłyby o mnie zapomnieć. Dużo czytałam. Marnowałam papier na bezsensowne powtarzanie tych samych treści, zbliżonych form, podobnych słów. Próbowałam zamknąć swój świat na czarno-białych kartkach, bo tylko tam rzeczywistość nabierała dla mnie barw. Panicznie bałam się, że piszę dla siebie. Koniecznie chciałam wydostać się ze swojego pozbawionego duszy półświatka. Tęskniłam do ludzi, bo choć zawsze byli gdzieś blisko, to jednak pozostawali dla mnie całkowicie obcy. Niełatwo było mi ich zrozumieć – nienawidzili jednoznaczności, wciąż się zmieniali i bardzo często okazywali się kłamcami. Nabierali wartości pojedynczo, w grupie nie znaczyli dla mnie nic, ale zrozumiałam to dopiero później. Na początku przerażała mnie perspektywa ich odrzucenia. Przed długi czas udawałam kogoś, kim nie byłam. Chciałam pozbyć się brzemienia własnej tożsamości i zatracić duszę w bezosobowej masie, która na moją obecność nie reagowała nawet wzruszeniem ramion. Tak bardzo brakowało mi jej akceptacji, że zapomniałam o własnych marzeniach. Umierały powoli, podczas gdy ja coraz bardziej podporządkowywałam siebie urojonej idei.
Pewnego dnia zauważyłam, że nie potrafię pisać. Słowa zlewały się ze sobą, atrament niepotrzebnie plamił dłonie. Bez skutku szukałam na papierze nowych światów. Nie było tam nic oprócz rozmazanej kałuży granatowego płynu. Nie rozumiałam. Dlaczego?
Aeroplan nie ukrył przede mną niczego, nie starał się nawet być delikatny. Nie wiedział, że powinien. Zawsze prosiłam go o szczerość, a on nigdy nie opowiadał mi kłamstw poprawiających nastrój. Czasem go za to nienawidziłam.
Pomógł odkryć mi prawdę. Moje codzienne otwieranie oczu, spożywanie posiłków, kilka godzin snu i odwieczną wymianę gazową trudno było nazwać życiem. Balansowałam na granicy nędznej egzystencji i wegetacji. Byłam rozszarpywana przez obcych mi ludzi, ludzi całkiem mi obojętnych, którzy przyzwyczaili się do mojej uległości. Nie pamiętałam już siebie sprzed lat, z czasów, gdy nie grałam. Stałam się banalną marionetką, podobną do milionów innych lalek.
Aeroplan był naprawdę dobry w analizowaniu i interpretowaniu moich własnych zachowań. Był w tym lepszy nawet ode mnie. Obracał wniwecz budowany przeze mnie obraz ideału, obalał tworzące się w mojej świadomości mity, skutecznie zniechęcał do wygodnej postawy przegranej dziewczyny. Dzięki niemu zrozumiałam, że nie wzbiję się ponad świat. Nie jestem zdolna do podjęcia ryzyka w imię własnych pragnień.
Byłam wtedy rozdarta. Nie chciałam dłużej przynależeć do świata, który mnie niszczył i przerażał, ale nie miałam już innego. Próbowałam stworzyć dla siebie nową rzeczywistość, coś na kształt domu, miejsce, w którym mogłabym na powrót odnaleźć własne Ja. Przestrzeń ta pozostawała jednak pusta – nie było w niej nikogo, kto by na mnie czekał. Zamiast otuchy, fundowałam sobie porządny zastrzyk tęsknoty i żalu za utraconym życiem. Mojego serca nie ściskała rozpacz, lecz strach. Bałam się, że już zawsze tak będzie.
A potem nadeszła ta chwila. Była zaledwie mgnieniem nieskończoności, cichym westchnieniem ulgi po ciężkim dniu. To była mała chwila szczęścia, pierwsza z wielu, które nadeszły później. Słońce wschodziło na horyzoncie i ogrzewało moje zbłąkane myśli. Podniosłam głowę wyzywająco, a ono spuściło wzrok, onieśmielone lub kpiące, i uciekło za zasłonę z chmur. Magia prysła. Wpatrywałam się w szary klocek ziemi, brudny fragment materii, w którym zmuszona byłam żyć, w którym chciałam być szczęśliwa. Brakowało mi łez, ale niebo rozpłakało się za mnie. Deszcz przesłonił mi świat. Razem z wodą popłynęły słowa. Wróciła słodka nadzieja, wiara w to, że ten na górze, kimkolwiek jest, wybrał właśnie mnie, bym nigdy nie miała rozstać się ze słowami, bym zawsze z uporem do nich wracała. Wiedziałam już, że nie przyjdą do mnie same, pięknie zapakowane, obdarzone niezwykłym sensem. Byłam gotowa ich szukać. Byłam gotowa je skreślać.
Moja historia nie miała początku i, jak sądzę, jeszcze nie posiada zakończenia. Dni są wciąż takie same, nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Myślę jednak, że już wkrótce wiele się zmieni – Aeroplan wreszcie odleci. Nie wyobrażam sobie innej możliwości, on został stworzony tylko po to, by się wzbić. Mam tylko nadzieję, że nie poleci zbyt wysoko. Nie chcę być jedyną osobą, która zauważy jego wyczyn. Nie potrafiłabym go chyba należycie docenić. Dla mnie Aeroplan jest przede wszystkim przyjacielem, bohaterem może być dopiero na drugim miejscu.
A ja? Zostanę, oczywiście. Zostanę tutaj, na twardej ziemi, ze wszystkimi moimi słowami. W końcu wszystkie rośliny potrzebują korzeni. Poza tym, kalafior jest jednym z najcenniejszych warzyw ze względu na swój wyjątkowo bogaty skład chemiczny. Czy mogłabym pozbawić świat tak istotnego elementu? On pozbędzie się mnie z łatwością, jeśli tylko stanę się zbyt uciążliwa. Pozostawię mu wybór.
Nie przestaję bawić się słowami. Pomału zaczynam je oswajać, rozumieć na nowo, odnajdywać prawdziwy sens pojedynczych liter. Coraz częściej przytrafiają mi się niczym nieuzasadnione momenty niepohamowanej radości, iluzji zrozumienia i całkowitej, bezwzględnej aprobaty dla tego okrutnego świata.
Nie boję się już niedoskonałości.
Pogodziłam się z faktem, że kalafior jest rośliną jednoroczną.

14 komentarzy:

  1. To wygląda, jakby pod prozę poetycką podchodziło. Przypomina też trochę 'Słowa', a mówiłaś, że już tak nie piszesz i było mi szkoda, bo ten styl jest taki przyjemny, taki, jakby miał zaraz odlecieć niby aeroplan i szybować w Niebie, wśród doskonałości, do której tak bardzo pasuje...
    Yhm. Nie umiem tak, a chciałbym. No ale zachwyt wyrażony, to mogę znikać.
    ~Malkiem
    P.S. Pisz tak więcej, wgl pisz więcej, bo w rankingu ulubionych autorów doganiasz sir Terry'ego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooooooj Kalka. Ja myślę że Aeroplan wróci bo oni zawsze wracają a jak nie wróci to jest głupi i nie ma pojęcia co traci t.t To w gruncie rzeczy bardzo smutne jest i nie bardzo wiem jak powinnam sobie z tym poradzić ale i tak uwielbiam. Przeczytam sobie Płomyka na pocieszenie t.t

    OdpowiedzUsuń
  3. Sto punktów za zdanie otwierające ;] Kolejna setka za Aeroplana, a jeszcze kolejna za to, że lawirujesz, jeśli wiesz, o co mi chodzi ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Sto punktów za zdanie otwierające, drugie sto za Aeroplana, a kolejna setka za lawirowanie między stylami ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaszczytne miejsce za mistrzem to chyba przesada, niemniej dziękuję i polecam się na przyszłość :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Podzielam wiarę w powrót Aeroplanu, pani Dosiu, a w ogóle to chyba podchwycę pani pomysł, bo czuję dziwną potrzebę słodyczy, a Płomyk zawsze dobry na niedobór Cukru.

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzisz, Kalka? Trzysta punktów nie byle co, piechotą nie chodzi!
    (że tak sobie pozwolę na wielce konstruktywny komentarz xD)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm, nagle naszła mnie ochota na kalafiora.


    Dziwna melancholia mnie dopadła, gdy czytałam fragment historii Kali Fior. I nie mogłam się od niej oderwać, choć mój obiad właśnie zaczął się przypalać.
    Miałam przed oczami dziewczynę, siedzącą przy biurku i piszącą list. Tak, właśnie taki obraz podsunęła mi moja wyobraźnia.
    Podoba mi się ta lekkość i spójność. Naprawdę bawisz się słowami.

    OdpowiedzUsuń
  9. Choć tekst został napisany dość dawno, to też miałam przed oczami piszącą list c: Dziękuję za miłe słowo i polecam się na przyszłość. Trochę teraz kombinuję ze stylami, może w końcu znajdę coś dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetnie ubierasz w słowa myśli i odczucia bohaterów swoich tekstów <3 Widać, że wkładasz w każde opowiadanie cząstkę swojej duszy, a może nawet własne przemyślenia.
    Jeśli chodzi o Kalę Fior, to łączę się z nią duchowo i mentalnie. Mamy podobną wizję świata. Ale to tylko tak na marginesie...

    OdpowiedzUsuń
  11. Pani Cukrowa, a mam ochotę jeszcze posłodzić. Naprawdę piękne. Taki miód na serce. Muszę się szczerze przyznać, że trochę odnalazłam się w głównej postaci i pomimo mojego ostatnio paskudnego samopoczucia, wróciła nadzieja że będzie lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo wdzięcznie ujęłaś w słowa to, co pojawia się w głowach większości młodych ludzi (a przynajmniej w mojej). Świat nie jest taki, jak sobie wyobrażaliśmy, a zderzenie w rzeczywistością jest wyjątkowo gorzkie i bolesne. Nie mniej jednak, Twój tekst daje nadzieję, że każdy z nas jest cenny, wartościowy i niemożliwy do zastąpienia. "Kalafior" dostarczył mi więcej składników odżywczych, niż jego materialny odpowiednik. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Cukru nigdy dość - cukier jest jedną z tych rzeczy, dla których warto żyć i dla których warto umierać. To bardzo miłe: usłyszeć czy przeczytać, że nasze teksty rzeczywiście spełniają swoją funkcję, czyli poprawiają ludziom nastrój samą swoją obecnością na blogu, bez względu na to, czy ich ostateczna wymowa jest optymistyczna czy zaledwie niedopowiedziana. Mogę tylko dodać, że motywację do pisania już nam zapewniliście (; Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  14. Bo każdy z nas jest cenny, wartościowy i niemożliwy do zastąpienia. A przynajmniej ja się w pełni z tym stwierdzeniem zgadzam i boli mnie każde uświadomienie sobie, że nie każdy tak sądzi. Sami wybieramy sobie ludzi do swojego życia i warto ich dokarmiać, tak jak oni dokarmiają nas, prawda? Jeśli to nie jest sensem wszechświata, to wszechświat nie ma dla mnie sensu (;

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WS | x x.