wyzwanie:
31 grudnia
– Spójrzcie na wodę –
powiedział Stary Człowiek. – Woda to czas. Nieustannie upływa, jest niezbędna
do życia i, tak jak wszystkie rzeczy na świecie, kiedyś się kończy.
Dnia dwudziestego siódmego
grudnia Simon Fiasco podjął ostateczną decyzję o zakończeniu swojego
dotychczasowego życia. Przygotował wszystko – napisał listy pożegnalne do
rodziny oraz przyjaciół, usunął konta ze stron internetowych, posprzątał
mieszkanie i spłacił wszystkie długi, oddając nawet pożyczone ołówki z
pierwszej klasy podstawówki. Simon Fiasco musiał zostawić świat takim, jakim był,
zanim nań przybył, czyli bez jakiegokolwiek śladu po sobie. I gdy prawie się mu
to udało, zostały jedynie formalności.
– Dzień dobry – powitał
kulturalnie dziewczynę po drugiej stronie okienka. – Chciałbym złożyć wniosek o
nieistnienie.
Blondynka nie rozumiała.
Simon Fiasco wyjaśnił:
– Bo widzi pani, mnie już
nie ma.
Ale pani widziała na własne
oczy, że jest.
– Przepraszam, ale to
niemożliwe – powiedziała. – Stoi pan tu, tuż przede mną – wskazała na niego otwartą
dłonią, na jego kapelusz z szerokim rondem i płaszcz, który zupełnie nie pasował
do grudniowej pogody i wieku Simona Fiasco.
– To, że pani mnie widzi,
to skutek uboczny rozmowy. Gdybym z panią nie rozmawiał, nie istniałbym. A ja
chcę całkowicie usunąć się ze świata. Wyrzec bycia.
– Czy rozpatrywał pan popełnienie
samobójstwa? – wyrwało się blondynce, ale Simon Fiasco tylko się uśmiechnął i
pokręcił głową, jakby ta sytuacja zdarzała się mu milion razy.
– O nie, ja nie muszę się
zabijać, bo ja i tak już prawie nie istnieję. Jedyne, co mi pozostało, to usunąć
swoje dane z… – postukał w szybkę, wskazując na komputerek na biurku pani za
okienkiem. – Systemu.
– Nikt nie znika z Systemu
– dziewczyna wzorowo wyrecytowała motto zakładu, jednak w głębi duszy było jej
szkoda Simona Fiasco. – Nikt nie zostaje zapomniany. Jesteśmy na zawsze –
zmierzyła go wzrokiem. – Czy pan chce zostać zapomniany?
– Chcę tylko zostać zapamiętany
jako ktoś inny – uśmiechnął się smutno. – Inny Simon Fiasco.
Stary Człowiek nie był Bogiem.
Stary Człowiek po prostu wiedział bardzo dużo rzeczy, jak to starzy ludzie mają
w zwyczaju. Wiedza pojawiała się wraz z wiekiem, a Stary Człowiek był już
naprawdę stary, więc wiedza o przeszłości i teraźniejszości nie była dla niego
niczym niezwykłym – znał ją całą. Zagadką była dla niego jedynie przyszłość.
Simon Fiasco był jeszcze młodym
człowiekiem. Miał nie więcej niż dwadzieścia siedem lat (jeśli wierzyć danym w
Systemie), czuł się na jakieś czterdzieści (jeśli wierzyć jego własnym
przekonaniom) i wyglądał na jakieś osiemnaście (jeśli wierzyć wszystkim
kuzynkom, które kleiły się do niego podczas zjazdów rodzinnych). Łącznie miał
osiemdziesiąt pięć lat. Był to dobry wiek, by przestać być sobą i zacząć być
kimś innym.
– Jedyne, co mogę panu
zaproponować, to zmiana imienia i nazwiska.
Było to już trzecie
spotkanie z Dziewczyną z Urzędu. Podczas drugiego tylko minęli się na ulicy, na
trzecie umówili się przez telefon w jakimś centrum handlowym na konsultacje
prawnicze. Dziewczyna z Urzędu przyniosła ze sobą o piętnaście książek za dużo,
jednak nawet w nich nie było nic o wniosku o nieistnienie. Ironicznie, po
prostu taki nie istniał.
– Nie, nie chcę zmieniać
nazwy. Przywiązałem się do Simona Fiasco – wyznał Simon Fiasco. – Ale moje imię
mnie nie definiuje. Mogę być kim chcę, nawet nazywając się tak samo.
– Więc tylko usunięcie z
Systemu spowoduje, że będzie pan mógł być kimś innym?
Mężczyzna podrapał się po
podbródku i po chwili pokiwał głową. Dziewczyna z Urzędu pomyślała, że z Simona
Fiasco ogromny tchórz i dziwak, bo zamiast rzeczywiście poradzić sobie z
problemami, to od nich ucieka i unika odpowiedzialności. Blondynka nazwała to
roboczo Fiaskiem Simona Fiasco i rozbawiłoby ją to, gdyby nie była tu służbowo.
– Wykonałem obliczenia i
wyszło mi, że bardziej nie istnieję niż istnieję – wytłumaczył Simon Fiasco. –
Chyba nie ma sensu zaczynać wszystkiego od początku jako ta sama osoba.
– Panie Fiasco, co pan
zrobił w swoim życiu, że tak bardzo próbuje pan od niego uciec?
Mężczyzna odstawił kawę na
stół i spojrzał smutno na Dziewczynę z Urzędu.
– Nie zrobiłem nic – rzekł.
– Zmarnowałem cały mój czas na wpasowanie się w szablon przyzwoitości. Ale
teraz nadal nie jestem tym, kim chciałem być. Jestem bezwartościowy – odwrócił
wzrok. – Myślałem, że stać mnie na więcej.
– Ile masz lat, Stary Człowieku?
– Jak się nazywasz, Stary
Człowieku?
– Skąd pochodzisz, Stary
Człowieku?
Stary Człowiek uśmiechnął
się łagodnie.
– Jestem tak stary, że
pamiętają mnie jedynie góry. Wiatr tańczący w trawach śpiewa moje imię. Ma ojczyzna
jest wśród chmur i tam też powrócę, gdy czas mój dobiegnie końca. Ale nie bójcie
się. Na wszystkich przychodzi w końcu czas. Przychodzi powolnie i tylko ludziom
pełnym bierności wydaje się, że za nimi biegnie.
– Masz jeszcze czas,
Simonie, jesteś młody, pełen możliwości. Możesz osiągnąć wszystko, nikt od
ciebie jeszcze niczego nie wymaga. To ty rozdajesz karty.
Simon Fiasco uśmiechnął się
krzywo i pokiwał głową. Wiedział, że to kłamstwo. Piękna bajka opowiadana
nastolatkom bez planu na przyszłość, bo jeśli pożyją wystarczająco długo, to
staną się kopalnią złota. Państwo boi się samobójstw. Samobójstwa zadają
pytanie: „Kto teraz zapłaci podatki?”, a nikt nie lubi na to pytanie odpowiadać.
– I przestań się wreszcie
smucić, jest Sylwester! – wykrzyknął rozmówca, chyba jakiś przyjaciel z liceum,
wrzucając Simona Fiasco w tłum bawiących się przy barze ludzi.
Traf chciał, że Dziewczyna
z Urzędu też tam była, ze swoim nieodłącznym kodeksem prawa administracyjnego i
laptopem. Pomachała do niego, a on uśmiechnął się na jej widok.
– Zawsze w pracy? – zagaił
Simon Fiasco, przysiadając się.
– Lubię to, co robię –
odpowiedziała radośnie, ignorując krytyczne spojrzenia wszystkich imprezowiczów,
według których upijanie się do granic możliwości na każdej imprezie jest wyznacznikiem
dobrego smaku, więc przyniesienie komputera równa się z ujmą na towarzyskim
honorze. – A ty czym się zajmujesz? Jakieś hobby? Praca?
– Piszę książki – Simon
Fiasco zawiesił głos, bo to zabrzmiało tak, jakby kiedyś coś wydał. – Dla
samego siebie – dodał po chwili. – W sumie to bardziej takie instrukcje, jak
wyjść na człowieka, którym chciałbym być – mężczyzna wzruszył ramionami. – Kimś
starszym, z większym doświadczeniem i wiedzą. Kimś, kogo wszyscy darzą
szacunkiem, kogo są ciekawi i bez kogo świat nie może się obejść. Człowiekiem,
po którym ludzie naprawdę będą płakać – Simon Fiasco westchnął żałośnie,
odwracając się do Dziewczyny z Urzędu. – Wszyscy wolą postaci fikcyjne, a nie
rzeczywistych ludzi. Sam chciałbym być jednym ze swoich bohaterów.
Dziewczyna z Urzędu pokręciła
głową, uśmiechając się.
– Ja jednak nadal wolę
Simona Fiasco.
Stary Człowiek umarł.
Tylko dzięki jego śmierci Simon Fiasco mógł zacząć żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz