stosowany w leczeniu zmęczenia szarą rzeczywistością

Zapraszamy do współpracy autorów zainteresowanych publikacją swoich tekstów na blogu. Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do selekcji nadesłanych utworów oraz ich korekty i redakcji (zatwierdzonych przed premierą przez autora).
eprozac.blogspot@gmail.com

Pirat: Niebo

wyzwanie: INNE SPOJRZENIE NA... NIEBO

Vitalis w zasadzie nie wie, czego powinien się spodziewać. Jeszcze nigdy nie był martwy, nie znał też nikogo, kto by mu to dość jednorazowe zdarzenie zrelacjonował. Otwierając swoje jasnobłękitne, niewinne oczęta, ma więc cichą nadzieję, że ujrzy wszystkie cuda, o których tyle opowiadała mu mama. Szczególnie zależy mu na mieszkających w chmurach aniołkach, przemieszczających się z jednego puchowego kłębka na drugi po magicznej ścieżce z samolotowego dymu. Albo tęczy. Bo co jest lepsze od rajskiej krainy wypełnionej po brzegi tęczą? Chyba tylko jednorożce…
Chłopiec unosi ciążące powieki, zaraz jednak przymyka je ponownie, oślepiony bielą. Jeśli do tej pory miał jakiekolwiek wątpliwości odnośnie własnego stanu (nie było ich wiele – trudno zapomnieć znikające w rzecznych odmętach auto, wodę zalewającą usta i odbierającą oddech), to w tej chwili pozbywa się ich zupełnie. W całym swoim siedmioletnim życiu nie widział nic równie jasnego i rażącego, jak ta nieskazitelna, rozległa pustka. Z marnym skutkiem osłania oczy i rozgląda się dookoła, nieco, trzeba przyznać, zawiedziony. Nie lubi narzekać i wybrzydzać, naprawdę nie! Ale nicość z pewnością nie jest chmurkami ani tłustymi aniołkami. Tak oszukany nie czuł się, odkąd przyłapał tatę na ukradkowym rozkładaniu świątecznych prezentów pod choinką. Wtedy, tuż przed zeszłoroczną Wigilią, dowiedział się, że brzuchaty Święty wraz z Rudolfem Czerwononosym są jedynie wymysłem na potrzeby naiwnych, dziecięcych marzeń. A teraz ma się okazać, że historie o „drodze dla aniołka” i samym Niebie też były kłamstwem?
No, chyba że to wcale nie Niebo. Taka myśl nie przyszła mu wcześniej do głowy, ale teraz, kiedy już przyszła, zaczyna go mocno niepokoić. Może w jakiś sposób źle trafił? Nie był wystarczająco grzeczny i znalazł się w wyjątkowo strasznym miejscu? Na przykład, o zgrozo, tam, dokąd strącano łobuzów, którzy nie słuchali rodziców i dokuczali innym. Vitalisowi zdaje się jednak, że nie zrobił ostatnio nic, co mogłoby urazić Pana Jezusa albo Bozię. Co więcej, cała jego rodzina miała w zwyczaju powtarzać, jakim dobrym był dzieckiem. Nawet Aya mówiła, że jest dla niego nadzieja – że „kiedyś będą z niego ludzie”, cokolwiek to miało znaczyć.
Aya… Imię siostry przypomina mu o bardzo ważnej sprawie, na którą dotąd zdawał się nie zwracać uwagi. Mianowicie znalazł się w jakiejś obcej krainie, która wcale a wcale nie przypomina obiecywanego aniołkowego domu. Na dodatek jest całkiem sam. Czuje łzy strachu szybko napływające do oczu. Nagle pragnie opaść z głośnym plaśnięciem na podłoże, równie białe jak reszta przestrzeni, i płakać, wyć, krzyczeć, póki ktoś nie usłyszy zawodzenia i nie otuli zagubionego chłopca ramionami, zapewniając uspokajającym szeptem, że wszystko, ale to wszystko będzie dobrze i nie ma się czego obawiać. Bardzo chce zobaczyć mamę i tatę. Siostrę też. Chociaż ona czasem krzyczy na niego bez powodu. Malec siada, obejmując kolana ramionami. Tak po prawdzie ucieszyłby się na widok kogokolwiek. Nawet przerażającej Marty z III C. Żeby tylko nie siedzieć samotnie…
– Zapominasz o mnie, Vitalisie.
Słysząc dziwny, nienaturalnie donośny głos wywołujący jego imię, maluch unosi brodę ku górze i przebiega dookoła czujnym spojrzeniem zapłakanych oczu. Nieopodal niego stoi starszy, brodaty mężczyzna w białym garniturze, niemal zlewającym się ze ścianami nieskończonego pokoju. W ogóle cała jego postać jakby miga na czystym, jasnym tle – pojawia się i znika, gdy spuszcza się z niej wzrok choćby na krótką chwilę. Chłopiec najeża się cały i naburmusza, choć na twarzy dziwnego pana widnieje łagodny uśmiech.
– Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy.
– Nie znam pana – burczy Vitalis, patrząc na obcego nieufnie.
– Tak sądzisz? – chichocze rozmówca i siada przy skulonym malcu po turecku. – Nieprawda. Spotkaliśmy się wiele razy, choć masz prawo mnie nie pamiętać.
Ostatnie stwierdzenie sprawia, że w umyśle malucha powstaje coś na kształt wdzięczności. Zawsze szczerze nienawidził rodzinnych zjazdów, jakie organizowali jego rodzice przy wszelkiej możliwej okazji. Dziesiątki twarzy, po raz pierwszy widzianych i niemal natychmiast rozmywających się w dziecięcej pamięci, wykrzywiały się w grymasie oczekiwania, jakby ich właściciele spodziewali się, że jeżeli stali nad jego kołyską przed kilkoma laty, to on zapamięta wszystkich i każdego z osobna. Ale Vitalis nie pamiętał i męczyło go udawanie, że jest inaczej tylko po to, by nie zrobić przykrości mamie. Ten człowiek nie stawia wymagań od samego początku i chyba dlatego siedmiolatek rozluźnia się odrobinę.
– Przepraszam – recytuje i tak, z przyzwyczajenia. – Powinienem…
– Gdzie tam – obrusza się starzec. – Nie możesz pamiętać kogoś, kogo nigdy nie widziałeś. Przynajmniej nie tak, jak teraz.
Chłopiec uśmiecha się szeroko.
– Jest pan moim braciszkiem? – pyta, lecz zaraz podekscytowanie ustępuje bezgranicznemu zdumieniu z powodu nierozumiejącej miny na obliczu mężczyzny. – No… Panem Jezusem. Mama mówiła, że też jestem synem Bozi, więc…
– Tak, jestem nim – przerywa tamten niecierpliwie. – Między innymi. Słyszałeś kiedyś o Trójcy Świętej? – zaczyna wyjaśnienie. Gorliwe kiwanie głową wystarczy mu za odpowiedź. – No, czyli wiesz, że są trzy osoby boskie: Ojciec, Syn i Duch Święty. Ja – wskazuje na swoją czasem wciąż zanikającą wśród bieli sylwetkę – jestem Ojcem. Ale też każdym z Trójcy po trochu. Tak jak oni są częściowo mną.
– Nie rozumiem – przyznaje Vitalis, marszcząc brwi. Pomysł, żeby jedna osoba była jednocześnie dwoma innymi wydaje mu się co najmniej śmieszny.
Bóg wzdycha i patrzy na niego ciepło.
– Jesteś młody. Za jakiś czas wszystko pojmiesz. – Obejmuje malca ramieniem. – A teraz chodź ze mną. Rodzice na ciebie czekają.
Wstając, chłopiec znów spogląda na starca szeroko otwartymi oczyma.
– Moi... Zobaczę mamę i tatę?
– Oczywiście.
– Czyli to naprawdę jest Niebo?
Jego rozmówca przytakuje, uśmiechnięty, a serce Vitalisa podskakuje z radości. Nareszcie przytuli się do mamy i wszelkie problemy znikną. Tata weźmie go na barana, razem popędzą szukać niezwykłych stworzonek. W Raju musi być ich całe mnóstwo, prawda? Nie będzie już sam. I w końcu przeprosi Ayę za tę ostatnią kłótnię, bo chciał to zrobić jeszcze w samochodzie, zanim tata zasnął za kierownicą i wpadli do rzeki. Na pewno mu wybaczy, że zgubił jej zeszyt z opowiadaniami. Tu będzie miała mnóstwo czasu, żeby napisać nowe. Opowieści Ayi od zawsze oczarowują wszystkich. Są o wiele lepsze niż większość bajek, które zwykle wciska się dzieciom. Vitalis nie może się doczekać, żeby posłuchać kolejnej – bardzo lubi, kiedy siostra mu czyta.
Uśmiech Boga traci nieco na swej promienności, jednak wciąż trzyma się kurczowo jego twarzy. Stwórca wyciąga do malca dłoń.
– Chodź, Vitalisie. Jesteś niewinną istotą o mocnej wierze. Zasłużyłeś na wieczne, szczęśliwe życie. Pójdź ze mną, połącz się z rodzicami, a już nigdy nie zaznasz samotności ani bólu.
Coś w minie mężczyzny nie podoba się chłopcu. W jego wzroku znów pojawia się błysk podejrzliwości.
– Gdzie jest Aya? – pyta.
Mina Boga tężeje już wyraźnie.
– Zapomnij o tym. Trzeba iść dalej, mój mały. Twoi rodzice...
Tupnięcie bosej nóżki odbija się głuchym echem wśród białych ścian.
– Gdzie jest moja siostra?!
Bóg krzyżuje ręce na piersi i wbija w niego chłodne, a jednocześnie pełne żalu spojrzenie. I od tej chwili Vitalis wie. Jeżeli pójdzie z nim, nigdy nie zobaczy Ayi. Łzy ponownie gromadzą się pod jego powiekami, jednak teraz uparcie nie pozwala im płynąć. Ten jeden raz w życiu... czy raczej w śmierci, musi być dzielny. Bardziej niż na szczepieniach, choć to prawie niemożliwe. Stoi nieruchomo, czekając na odpowiedź.
Starzec zaciska dłonie na materiale garnituru.
– Dusza Ayanette nie była czysta. Nie mogłem wpuścić jej do mojego domu.
– Więc gdzie jest?
Stwórca patrzy na niego beznamiętnie.
– W Piekle.
Piekło. To przejmujące niezrozumiałą trwogą słowo zaczyna bezlitośnie dudnić w głowie chłopca. Aya. Jego starsza siostra, która zawsze broniła go przed dręczycielami w szkole, a gdy jemu zdarzyło się coś zbroić, przed rodzicami brała winę na siebie. Po prostu lekko i optymistycznie nastawiona do życia dziewczyna, której chyba największym przewinieniem było to, że często traciła nerwy przy swoim irytującym braciszku. Nie święta, ale przecież nikt nie jest perfekcyjny.
– Dlaczego? – odzywa się maluch.
– Twoja siostra była ateistką. Wiesz, co to znaczy?
Oczywiście, że tak. Kiedyś podsłuchał, jak Aya rozmawiała na ten temat z mamą. Zapytana o powód, dziewczyna powiedziała wtedy coś, co na dobre utkwiło w pamięci chłopca. „Wiele się na to składa. Ale przede wszystkim wizja starszego faceta, który zna wszystkie moje myśli i stale obserwuje całą ludzkość... Jakoś do mnie nie przemawia. Poza tym śmierdzi pedofilią.” Bóg rzeczywiście czyta mu w myślach, Vitalis widzi to po wyrazie jego twarzy. Jakby ktoś poruszył jakąś drzazgę, wyjątkowo boleśnie drażniącą jego nieskalaną dumę.
– Jest dobra – mówi chłopiec zwyczajnie. – Jest dobra, ale nie wierzy w ciebie. I dlatego poszła do Piekła?
– Dokładnie.
– To niesprawiedliwe.
– Niewierzący nie mają szansy na zbawienie – cedzi Stwórca przez zaciśnięte zęby. – Przecież matka ci o tym mówiła.
– O aniołkach i chmurkach też – zauważa malec. – Wszystko zmyślone, to tylko historie. Tak samo jak to, że jesteś sprawiedliwy i mir... miło... mi-ło-sier-ny! – kończy krzykiem, oskarżycielsko celując w Boga palcem.
Mężczyzna natychmiast przysuwa się i chwyta mocno jego wątłe ramię.
– Nie waż się mnie osądzać, dziecko – grzmi. – Nikt, kto kwestionuje prawa Królestwa Niebieskiego, nie zagrzewa w nim miejsca.
Strach chłopca chyba zaskakuje i przeraża samego Stwórcę, bo ten zaraz odstępuje kilka kroków i kontynuuje spokojniej:
– Nikt poza tobą nie dokona wyboru, Vitalisie. Jestem skłonny wybaczyć ci arogancję, głównie ze względu na twój wiek. Nie licz jednak, że dalszy opór pozostanie bez kary. Opanuj się teraz, a spotkasz się z tymi członkami rodziny, którzy zasłużyli na pośmiertną nagrodę. W przeciwnym razie idź precz.
Bóg używa wielu trudnych słów, których Vitalis nie potrafi zrozumieć. Z monologu wyciągnął jednak wystarczająco, by zrozumieć, jak trudną decyzję ma do podjęcia. Z jednej strony jest życie w Niebie z mamą i tatą, jednak będzie tęsknił, tak bardzo tęsknił za siostrą. Z drugiej zaś ma strącenie do krainy, w odniesieniu do której słyszał zawsze tylko jedno – cierpienie. Długie. Intensywne. Choć wybór wydaje się oczywisty, chłopca wciąż dręczy jedna kwestia. Rodzice mają siebie nawzajem. Trafili dokładnie tam, gdzie pragnęli – do Raju, krainy wiecznego szczęścia. Za to Aya jest tam, na dole. Sama.
Vitalis oddycha kilka razy głębiej, zanim klamka bezpowrotnie zapada.
– Zabierz mnie do mojej siostry.
Ledwo wypowiada te słowa, biały pokój znika. Chłopiec rozgląda się, przerażony nie na żarty, zdezorientowany. Tuż przed miejscem, gdzie teraz stoi, na tle czarnych ścian materializuje się drewniane, zawalone papierami biurko. Podnoszę wzrok znad aktualnie spisywanego cyrografu i uśmiecham się, opierając brodę na splecionych dłoniach.
– Vitalis, czyż nie? – pytam słodko, nawet nie próbując udawać, że nie jestem zaznajomiony z jego historią.
Patrzy na mnie szeroko otwartymi oczyma, a ja śmieję się cicho. Szkoda mi tego malucha. Nie zasłużył na zesłanie do mojego królestwa. Nauczyłem się już jednak, że kiedy dają, trzeba brać bez sprzeciwu, a że nie widzę żadnej możliwej korzyści w kłótni z Najwyższym Szefem, nie mam zamiaru się spierać. Kto wie? Może to małe niewiniątko okaże się przydatne. Może kiedyś nawet mi podziękuje, choć w to akurat wątpię. Ale na razie...
– Idź, mały. Ktoś na ciebie czeka – mówię i daję krótki znak ręką.
Ciężkie, żelazne drzwi stają otworem. Za nimi nie widać nic prócz nieprzeniknionej ciemności. Żal ściska resztki mojego niezbyt czułego serca, gdy Vitalis rzuca mi ostatnie, spłoszone spojrzenie, ponownie bierze głębszy oddech i, drżąc lekko, rusza ku Wrotom Piekieł. W chwili, gdy pochłania go mrok, nie mogę się powstrzymać.
– Witaj w domu – szepczę, powtórnie wprawiając pióro w ruch.

15 komentarzy:

  1. Na okładce wydania "Mistrza i Małgorzaty" uwzględniającym cenzurę pojawia się w opisie stwierdzenie, że ostatecznie to diabeł okazuje się całkiem przyzwoitym facetem. Ciekawa tendencja w kulturze. A Vitalis znaczy tyle, co energia życiowa, żywotność - czyli energia życiowa to wierność ideom?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam jak na polskim pisaliśmy wypracowanie "Jak wyobrażasz sobie życie po śmierci". Ile osób - tyle wizji. Zawsze miło natrafić na nową. Pomijając moją dziwną niechęć do narracji w czasie teraźniejszym, opowiadanie mi się podobało. Zwłaszcza, że świetnie wczułeś się w psychikę dziecka, to często sprawia problemy, a Twój Vitalis jest uroczy ^^ Trochę mnie zasmucił los Ayi (nie mam pojęcia jak to odmieniać). Rozumiem, że ateistka, ale żeby od razu do piekła? Czyściec jej dajcie, no! ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, Dante w czwartym kręgu piekielnym osadził heretyków, a w dziewiątym dzieci bez chrztu. W jego czasach Aya definitywnie znalazłaby się w piekle ;d Jednak jestem ciekawa, jak wyglądałoby to teraz, gdy ponad 13% całego świata zadeklarowała ateizm. Nie chcę rozpoczynać teraz o tym dyskusji, ale jeśli człowiek był dobry, a jego grzechem było niewierzenie w Boga, to i tak powinien trafić do czegoś lepszego, niż piekło. Jakiejś krainy chasających jednorożców czy coś ;d ~Stonka

      Usuń
    2. Życie po śmierci, o ile w ogóle jakieś istnieje, chyba ma to do siebie, że każdy je widzi inaczej. I bardzo dobrze, bo dzięki tym różnicom można popuścić wodze fantazji. Bardzo się cieszę, że moja wizja przypadła Ci do gustu, StrawCherry. Czy Aya zasłużyła na potępienie, czy nie - nie mnie rozstrzygać. Może było coś, o czym Vitalis nie wiedział, a czego Bóg i Lucyfer nie zdradzili, może nie i tak po prostu ma być, że ateiści dostają osobisty kocioł za brak wiary (jakkolwiek to może zabrzmieć, nie mam na myśli nic obraźliwego). Choć tu zgadzam się ze Stonką - w tym wypadku przydałaby się kraina tęczy i jednorożców, żeby przynajmniej Vitalis miał trochę radości z życia... czy tam śmierci (:

      Usuń
    3. Moim zdaniem też czyściec byłby lepszy. Dlaczego coś tak krótkiego musi tak boleć! Wszyscy, którym to pokazywałem jako najlepsze opowiadanie z tej strony, zgodnie stwierdzali, że jest świetne. Internety twierdzą, że ateiści mogą iść do Nieba, ale nie mogą się zdecydować. Kościół chyba też nie jest pewien.

      Usuń
    4. A ja myślę, że ta dyskusja nie jest chyba najważniejsza w przypadku tekstu Pirata - bardziej intryguje mnie postać samego diabła, który przecież ostatecznie (porównanie do Bułhakowa już się pojawiło) okazuje się porządnym facetem. Piekło jako dom? Przecież to można odczytywać nawet przez pryzmat koncepcji archetypu Cienia Junga i widocznej we współczesnej kulturze integracji Cienia. Nic nie jest pewne, myślę że Piratowi nie chodziło o wzbudzenie dyskusji na temat ateizmu i postaw różnych instytucji. Ale to dobrze, że tekst daje do myślenia... Co do innych opinii, Malkiem, zachęcamy Cię do zachęcania znajomych do zostawiania swoich myśli osobiście. Chciałybyśmy, żeby nasz blog zaistniał, wiemy że czyta go dużo osób, może uda się wywołać tu żywszą dyskusję? (;

      Usuń
    5. Z tego co widziałem część znajomych na facebooku polubiła stronę. Ale Ci, którym odpalam komputer, wpisuję adres i mówię, żeby czytali to głównie rodzina, w tym siedemdziesięcioparoletni ciocia i dziadek. Myślę, że ludzie się nie udzielają, bo nie mają kont bloggera i na to chyba wiele nie poradzimy, bo nie będzie im się chciało zakładać, ale mogę próbować ;)
      Tak, diabeł był super. Szkoda, że nie pozostał z tekstem: "Bez żadnych podtekstów, nie patrzcie tak na mnie", wtedy byłby chyba bardziej... Jakie to miało być słowo? Hmm, uciekło. To, że szatan żałuje chłopca sugeruje, że w piekle nie jest przyjemnie, więc chyba nie można go traktować jako dom. Nie wiem niestety o co chodzi z Jungiem. A propos ciekawego spojrzenia na piekło... przeczytajcie "The Hades Business" Pratchetta, które napisał w wieku 13 lat.
      Ej, podpisujcie się, bo nie jestem pewien, której odpowiadam. Ale taki uczony komentarz... czyżby Kalka?

      Usuń
    6. I jeszcze minki w drugą stronę XD

      Usuń
    7. Malkiem: ummm, dziękuję? Ale akurat z całej ekipy to ja mam jeszcze najwięcej do nauczenia się (: Co do fragmentu o podtekstach, to jego wyrzucenie było jak najbardziej uzasadnione - Kalka miała rację, psuło praktycznie wszystko, od klimatu zaczynając.
      Ach, Kalko, moja cudowna Kalko, dziękuję za zwrócenie uwagi na Lucyfera, się biedactwo czuł pominięty. Chociaż kiedy tak mówisz o archetypach i innych mądrych rzeczach, to nagle człowiek zdaje sobie sprawę, jak mały procent z tego, czego można się dopatrzeć w tekście autor miał faktycznie na myśli xD Kocham Cię. ~ Pirat

      Usuń
    8. Ups. Koment sie zdublowal. Przeciez ty dostalas koszulke respekt, Pirat. I nie wiem czy ktorakolwiek z was musi się jeszcze czegos uczyc.

      Usuń
    9. Tak, Malkiem, dobrze poznałeś - komentarz był (jest) mojego autorstwa. Uczymy się wszystkie, ja myślę, że pisanie to nie jest coś, czego można się NAUCZYĆ, można się go jedynie UCZYĆ. Z lepszymi lub gorszymi wynikami. Nie pamiętam, o co chodziło z podtekstami i wyrzucaniem tekstu - czy ja miałam wpływ na obecny kształt? Wakacje to był dla mnie szalony czas, sami wiecie, pamięć już nie ta, a wydaje mi się to istotne. Piracie, na tym polega magia sztuki. Wcale nie chodzi o to, co autor miał na myśli, bo nie musiał mieć na myśli nic. Ja się tam bawię słowem. Jak będę chciała być ambitna, to zajmę się swoją pracą dyplomową. Tutaj - tylko praca nad warsztatem i tworzenie czegoś, z czego inni będą mieć przyjemność.

      Usuń
    10. W imieniu "innych", Kalko, gratuluję pomysłu. Dobrze, że udało Ci się z jego realizacją - niemniej czekam na urzeczywistnienie pozostałych. Jeśli poskutkują takimi perełkami, jak ta strona, to jasna przyszłość Twoja jawi mi się w samych superlatywach ;] Tylko się nie poddawaj, marudo, bądź jak Lucyfer.
      Piracie, przekroczyłem właśnie Wrota Piekieł, spodobało mi się życie na krawędzi ;]

      Usuń
    11. Nie wiem, czy powinno cieszyć mnie to, że skierowałam pana, panie Borys, na krawędź która i mnie przyciągnęła, tym niemniej cieszę się. Może rzeczywiście jestem złym człowiekiem (;

      Usuń
  3. "Jak bardzo podoba ci się ten fragment?
    Bardzo.
    Usuwamy."
    Tak mi się przypomniało. Chociaż tu z tego co pami3tam tak nie bylo. /wirtualna klawiaturs Malkiema

    OdpowiedzUsuń
  4. Piracie, Twoja wizja Boga jest nieco inna od mojej, no ale to akurat mnie nie dziwi, zważając na fakt, że znam Twoje poglądy religijne. Jeśli już mnie coś zdziwiło, to to, że zechciałaś w ogóle poruszyć taką tematykę - o to bym Cię nie podejrzewała nigdy :)
    jeśli chodzi o formę opowiadania - nareszcie coś co się normalnie zaczyna, nie nagle, nie atakując znienacka, tylko wprowadzając czytelnika w odpowiedni klimat! Masz za to u mnie plusa :D
    Szkoda, że Vitalis i Aya trafiają w końcu do piekła :c żadne z nich na to nie zasłużyło. No ale cóż, tak chciała Autorka, więc ja mogę tylko pogratulować kunsztu literackiego i życzyć powodzenia w dalszym tworzeniu wielu rzeczywistości :*

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WS | x x.