wyzwanie: szklanka
Według brata zbiłam kolejną szklankę.
Tak dla odmiany rzuciłam nią o ścianę. Brat stwierdził,
że znowu wystraszyłam się pająka. Zawsze uważał, że panicznie bałam się tego
typu stworzeń. Dlaczego brat nie widział tego, co naprawdę skłoniło mnie do
ataku? Przecież od razu po wejściu do kuchni w oczy rzucał się czarny demon.
Gdy podeszło się za blisko, znikał. Dlatego spudłowałam. Demon jednak wciąż tu
był, choć nie dało się go zobaczyć. Byłam tego pewna.
– Dobrze się czujesz?
Głos brata był czuły ale jednocześnie przerażający.
Zdawało mi się, że oprócz troski w jego wypowiedzi wyczułam też złość. Musiał
być zdenerwowany. To była piąta szklanka w tym tygodniu.
Dostrzegłam, jak oczy brata zmieniły kolor. Zaczął
wpatrywać się we mnie intensywnie czerwonymi ślepiami. Na jego twarzy widniał
psychopatyczny uśmiech. W pokoju zrobiło się ciemno. Zupełnie, jakby Słońce
zgasło. Pomimo mroku, wciąż byłam zdolna dostrzec czerwone tęczówki brata.
Widać chciał z jakiegoś powodu mnie wystraszyć. Czemu znów to robił?
– Tak, wszystko w porządku.
Nie bałam się go. W końcu był tylko moim starszym bratem.
Za kogo innego się niby uważał. Powinien wiedzieć, że tego typu sztuczki na
mnie nie działają. W pokoju na powrót zrobiło się jasno. Twarz brata znów
wydawała się normalna. Wszystko wróciło do swojej pierwotnej postaci. Może poza
szklanką, która dalej była w kawałkach.
– W takim razie wracam do salonu.
Zamknął za sobą drzwi. Zapewne wrócił przed telewizor.
Paskudne pudełko, w którym żyli paskudni ludzie. Raz próbowałam z nimi nawiązać
kontakt. Powiedzieli, że nie pasuję do nich, dlatego nie będą ze mną wchodzić w
żadne interakcje. Niewychowane stworzenia.
Zaczęłam wpatrywać się w kawałki rozbitej szklanki.
Zmieniły się w wodę.
Podeszłam bliżej i przykucnęłam, abym mogła zanurzyć w
niej dłoń. W jednej chwili polała się krew. Rubinowa czerwień płatków róż.
Tańczyły one po pokoju. Gdyby ściany były niebieskie, tworzyłyby ciekawy
kontrast. Wolały one jednak świecić na żółto. Oślepiło mnie to. Zapewne wina
leżała po stronie żyrandola. Podstępny – już raz próbował mnie zabić. Teraz
najwyraźniej zmówił się ze ścianami.
Wszyscy pragnęli zabawić się moim kosztem.
W pewnym momencie lodówka otworzyła się bez niczyjej
pomocy. Płatki róż zamieniły się w lodowe kryształy. Pokój został spowity
lodem. Drewniana podłoga tego nie wytrzymała, zawaliła się pode mną. Zaczęłam
spadać. Dookoła mnie widelce tańczyły walca z łyżkami. Wyginały się one z
gracją, niemal jak prawdziwe damy. Sztućce zaczęły się obracać wokół własnej
osi. Czar prysnął, gdy zamieniły się w mydlane bańki.
Znów zrobiło się ciemno. Wiedziałam, że on tu jest.
Demon. Ten, który za mną chodził. Ten, którego nienawidziłam. Ten, który był
niewidzialny. Do dziś ludzkość nie była świadoma jego obecności. Nikt nie
zwracał uwagi na to, co mówiły dziewczynki w różowych sukienkach, które
towarzyszyły każdemu otwieraniu drzwi. Nikt nie zwracał uwagi na płaczące ze
strachu istoty w niebieskich pelerynach, istoty o żółtych skrzydłach, którymi
wprawiały w ruch firanki w salonie. Dlaczego nikt ich nie zauważył? Dlaczego
nikt ich nie widzi nawet teraz?
Demon zbliżał się. Złapałam jakąś rzecz, która aktualnie
była pod ręką.
Zamknęłam oczy i cisnęłam przedmiotem w bestię.
Usłyszałam dźwięk rozbijanego szkła.
Kiedy otworzyłam oczy, znów znajdowałam się w kuchni. O
dziwo, podłoga była cała, lodówka zamknięta, a ściany znów przybrały swój
naturalny, kremowy odcień. Przede mną leżały odłamki szkła splamione krwią z
mojej dłoni.
– Zbiłaś kolejną szklankę. Znowu wystraszyłaś się pająka?
W drzwiach stanął mój brat. Nie wyglądał na zadowolonego.
Gdyby wiedział o demonie, zareagowałby inaczej. Nikt jednak nie mógł dostrzec
tego potwora.
Żaden z tych ludzi nie był taki, jak ja.
Byłam wyjątkowa, bo posiadałam dar.
Zdolność dostrzegania.
Schizofrenię.
###
Recenzja
Droga Teme-chan,
Na początku chcielibyśmy podziękować Ci
bardzo za przesłanie nam swojego, powstałego na warsztatach z Kalką, tekstu.
Mimo że podczas czytania mieliśmy mieszane odczucia, podobał nam się bardzo,
dzięki mocnemu zakończeniu. Wspaniale stopniowałaś napięcie, zachowałaś taki
spokój w narracji, bez patosu czy udziwniania języka. Było prosto i na temat.
Chcielibyśmy pochwalić także uczucie
tajemniczości i niepewności w całym opowiadaniu. Wydawało się, że bohaterka nie
może niczemu zaufać, więc jako czytelnicy podchodziliśmy do każdego elementu
fabuły z ostrożnością i dystansem. Interesujące jest też podejście do demona:
dziewczyna nie boi się demona, tylko jest go jakby ciekawa, chce go zniszczyć,
a dar ma jej to umożliwić.
Stosunek do brata sprawiał, że najpierw
traktowaliśmy go podejrzliwie, bo jego zachowanie względem siostry wydawało się
co najmniej dziwne, by wreszcie poczuć do niego przypływ sympatii, za opiekę
roztaczaną nad dziewczyną.
Gratulujemy udanego tekstu i polecamy się na
przyszłość. (;
Jedyne co mi przeszkadzało to słowo "Demon". Nie cierpię demonów, wampirów i upadłych aniołów w opowiadaniach.
OdpowiedzUsuńPoza tym tekst jest świetny, choć musiałam go przeczytać dwa razy by pozwolić sobie na sympatię. Przeklęty demon...
Prawda? Mnie też ten demon zwiódł na początku i pierwsza lektura nie była pozbawiona obawy: musiałam w końcu wydać opinię o tekście i udzielić wskazówek. Na szczęście Teme-chan uratowała moją wiarę w ludzkość czterema ostatnimi wersami, które zatarły to niepewne wrażenie demonów, aniołów i innych upadłych. O ile do narratorki miałam stosunek całkiem sceptyczny (hej, ona naprawdę chce się bić z siłami zła?), to zakończenie pozostawiło mnie bez słowa sprzeciwu (;
OdpowiedzUsuńMuszę powtórzyć to, co powiedzieli chyba wszyscy przede mną - ostatnie cztery zdania zminiły moje postrzeganie tekstu. Bardzo nietypowe i błyskotliwe podejście do tematu.
OdpowiedzUsuńTeż nie przekonałem się do demona na początku. Chyba przez to, że był pisany wielką literą. Oczywiście rozumiem, czemu zdecydowałaś się na taki, a nie inny zapis, ale ostatnio nienawidzę wielkich liter.
Chyba raz gdzieś w środku tekstu, kiedy krew tańczyła w kuchni powtórzyłaś bardzo podobne zdania, które nie przypadły mi do gustu. "Tańczyły one po pokoju. (...) Wolały one jednak świecić na żółto". Użyłbym jakiegość określonego rzeczownika zamiast słowa "one", ale chyba już zaczynam narzekać.
Poza tym, co za brat zostawia swoją siostrę ze schizofrenią z rozbitą szklanką w kuchni? Niezbyt rozsądnie z jego strony. Gdzie byli ich rodzice?
Gratuluję debiutu. Chętnie zapoznam się bliżej z twoją twórczością, więc mam nadzieję, że w przyszłości cię tu jeszcze zobaczę! :)