stosowany w leczeniu zmęczenia szarą rzeczywistością

Zapraszamy do współpracy autorów zainteresowanych publikacją swoich tekstów na blogu. Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do selekcji nadesłanych utworów oraz ich korekty i redakcji (zatwierdzonych przed premierą przez autora).
eprozac.blogspot@gmail.com

Goście: Teme-chan #1

wyzwanie: szklanka

Według brata zbiłam kolejną szklankę.
Tak dla odmiany rzuciłam nią o ścianę. Brat stwierdził, że znowu wystraszyłam się pająka. Zawsze uważał, że panicznie bałam się tego typu stworzeń. Dlaczego brat nie widział tego, co naprawdę skłoniło mnie do ataku? Przecież od razu po wejściu do kuchni w oczy rzucał się czarny demon. Gdy podeszło się za blisko, znikał. Dlatego spudłowałam. Demon jednak wciąż tu był, choć nie dało się go zobaczyć. Byłam tego pewna.
– Dobrze się czujesz?
Głos brata był czuły ale jednocześnie przerażający. Zdawało mi się, że oprócz troski w jego wypowiedzi wyczułam też złość. Musiał być zdenerwowany. To była piąta szklanka w tym tygodniu.
Dostrzegłam, jak oczy brata zmieniły kolor. Zaczął wpatrywać się we mnie intensywnie czerwonymi ślepiami. Na jego twarzy widniał psychopatyczny uśmiech. W pokoju zrobiło się ciemno. Zupełnie, jakby Słońce zgasło. Pomimo mroku, wciąż byłam zdolna dostrzec czerwone tęczówki brata. Widać chciał z jakiegoś powodu mnie wystraszyć. Czemu znów to robił?
– Tak, wszystko w porządku.
Nie bałam się go. W końcu był tylko moim starszym bratem. Za kogo innego się niby uważał. Powinien wiedzieć, że tego typu sztuczki na mnie nie działają. W pokoju na powrót zrobiło się jasno. Twarz brata znów wydawała się normalna. Wszystko wróciło do swojej pierwotnej postaci. Może poza szklanką, która dalej była w kawałkach.
– W takim razie wracam do salonu.
Zamknął za sobą drzwi. Zapewne wrócił przed telewizor. Paskudne pudełko, w którym żyli paskudni ludzie. Raz próbowałam z nimi nawiązać kontakt. Powiedzieli, że nie pasuję do nich, dlatego nie będą ze mną wchodzić w żadne interakcje. Niewychowane stworzenia.
Zaczęłam wpatrywać się w kawałki rozbitej szklanki. Zmieniły się w wodę. 
Podeszłam bliżej i przykucnęłam, abym mogła zanurzyć w niej dłoń. W jednej chwili polała się krew. Rubinowa czerwień płatków róż. Tańczyły one po pokoju. Gdyby ściany były niebieskie, tworzyłyby ciekawy kontrast. Wolały one jednak świecić na żółto. Oślepiło mnie to. Zapewne wina leżała po stronie żyrandola. Podstępny – już raz próbował mnie zabić. Teraz najwyraźniej zmówił się ze ścianami.
Wszyscy pragnęli zabawić się moim kosztem.
W pewnym momencie lodówka otworzyła się bez niczyjej pomocy. Płatki róż zamieniły się w lodowe kryształy. Pokój został spowity lodem. Drewniana podłoga tego nie wytrzymała, zawaliła się pode mną. Zaczęłam spadać. Dookoła mnie widelce tańczyły walca z łyżkami. Wyginały się one z gracją, niemal jak prawdziwe damy. Sztućce zaczęły się obracać wokół własnej osi. Czar prysnął, gdy zamieniły się w mydlane bańki.
Znów zrobiło się ciemno. Wiedziałam, że on tu jest. Demon. Ten, który za mną chodził. Ten, którego nienawidziłam. Ten, który był niewidzialny. Do dziś ludzkość nie była świadoma jego obecności. Nikt nie zwracał uwagi na to, co mówiły dziewczynki w różowych sukienkach, które towarzyszyły każdemu otwieraniu drzwi. Nikt nie zwracał uwagi na płaczące ze strachu istoty w niebieskich pelerynach, istoty o żółtych skrzydłach, którymi wprawiały w ruch firanki w salonie. Dlaczego nikt ich nie zauważył? Dlaczego nikt ich nie widzi nawet teraz?
Demon zbliżał się. Złapałam jakąś rzecz, która aktualnie była pod ręką. 
Zamknęłam oczy i cisnęłam przedmiotem w bestię. Usłyszałam dźwięk rozbijanego szkła.
Kiedy otworzyłam oczy, znów znajdowałam się w kuchni. O dziwo, podłoga była cała, lodówka zamknięta, a ściany znów przybrały swój naturalny, kremowy odcień. Przede mną leżały odłamki szkła splamione krwią z mojej dłoni.
– Zbiłaś kolejną szklankę. Znowu wystraszyłaś się pająka?
W drzwiach stanął mój brat. Nie wyglądał na zadowolonego. Gdyby wiedział o demonie, zareagowałby inaczej. Nikt jednak nie mógł dostrzec tego potwora.
Żaden z tych ludzi nie był taki, jak ja.
Byłam wyjątkowa, bo posiadałam dar.
Zdolność dostrzegania.
Schizofrenię.


###
Recenzja

Droga Teme-chan,
Na początku chcielibyśmy podziękować Ci bardzo za przesłanie nam swojego, powstałego na warsztatach z Kalką, tekstu. Mimo że podczas czytania mieliśmy mieszane odczucia, podobał nam się bardzo, dzięki mocnemu zakończeniu. Wspaniale stopniowałaś napięcie, zachowałaś taki spokój w narracji, bez patosu czy udziwniania języka. Było prosto i na temat.
Chcielibyśmy pochwalić także uczucie tajemniczości i niepewności w całym opowiadaniu. Wydawało się, że bohaterka nie może niczemu zaufać, więc jako czytelnicy podchodziliśmy do każdego elementu fabuły z ostrożnością i dystansem. Interesujące jest też podejście do demona: dziewczyna nie boi się demona, tylko jest go jakby ciekawa, chce go zniszczyć, a dar ma jej to umożliwić.
Stosunek do brata sprawiał, że najpierw traktowaliśmy go podejrzliwie, bo jego zachowanie względem siostry wydawało się co najmniej dziwne, by wreszcie poczuć do niego przypływ sympatii, za opiekę roztaczaną nad dziewczyną.
Gratulujemy udanego tekstu i polecamy się na przyszłość. (;

3 komentarze:

  1. Jedyne co mi przeszkadzało to słowo "Demon". Nie cierpię demonów, wampirów i upadłych aniołów w opowiadaniach.
    Poza tym tekst jest świetny, choć musiałam go przeczytać dwa razy by pozwolić sobie na sympatię. Przeklęty demon...

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda? Mnie też ten demon zwiódł na początku i pierwsza lektura nie była pozbawiona obawy: musiałam w końcu wydać opinię o tekście i udzielić wskazówek. Na szczęście Teme-chan uratowała moją wiarę w ludzkość czterema ostatnimi wersami, które zatarły to niepewne wrażenie demonów, aniołów i innych upadłych. O ile do narratorki miałam stosunek całkiem sceptyczny (hej, ona naprawdę chce się bić z siłami zła?), to zakończenie pozostawiło mnie bez słowa sprzeciwu (;

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę powtórzyć to, co powiedzieli chyba wszyscy przede mną - ostatnie cztery zdania zminiły moje postrzeganie tekstu. Bardzo nietypowe i błyskotliwe podejście do tematu.
    Też nie przekonałem się do demona na początku. Chyba przez to, że był pisany wielką literą. Oczywiście rozumiem, czemu zdecydowałaś się na taki, a nie inny zapis, ale ostatnio nienawidzę wielkich liter.
    Chyba raz gdzieś w środku tekstu, kiedy krew tańczyła w kuchni powtórzyłaś bardzo podobne zdania, które nie przypadły mi do gustu. "Tańczyły one po pokoju. (...) Wolały one jednak świecić na żółto". Użyłbym jakiegość określonego rzeczownika zamiast słowa "one", ale chyba już zaczynam narzekać.
    Poza tym, co za brat zostawia swoją siostrę ze schizofrenią z rozbitą szklanką w kuchni? Niezbyt rozsądnie z jego strony. Gdzie byli ich rodzice?
    Gratuluję debiutu. Chętnie zapoznam się bliżej z twoją twórczością, więc mam nadzieję, że w przyszłości cię tu jeszcze zobaczę! :)

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WS | x x.