stosowany w leczeniu zmęczenia szarą rzeczywistością

Zapraszamy do współpracy autorów zainteresowanych publikacją swoich tekstów na blogu. Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do selekcji nadesłanych utworów oraz ich korekty i redakcji (zatwierdzonych przed premierą przez autora).
eprozac.blogspot@gmail.com

Goście: Płaski Kubek #1

wyzwanie: horyzont, jabłko

Już dawno przestałem spoglądać na horyzont.
Przysłaniał mi wszystko to, co zazwyczaj widziałem, a co potem okazało się być zupełnie nieistotne.
Zdezorientowany, błądzę wzrokiem po tłumie, przeskakuję nim z jednej osoby na drugą, nie mogąc znaleźć punktu zaczepienia. Potrzebuję go. Potrzebuję go jak nigdy dotąd – to moja ostatnia deska ratunku.
Dostrzegam jabłoń. Wreszcie mogę zawiesić na czymś wzrok. Uznaję, że miejsce, w które spoglądam da mi stabilność, która powinna utrzymać się aż do końca wjazdu. Schody suną bardzo powoli. Wloką się niemiłosiernie. Czasami mam ochotę po prostu wejść wyżej, ale nigdy nie starcza mi na to odwagi.
Jadę już od czternastu minut. Wjazd ma się zakończyć o piętnastej dwadzieścia, co oznacza, że do celu pozostało jeszcze niecałe pół godziny. Każdy pasażer rozmawia.
Prawie każdy.
Wygląda na to, że jestem jedynym milczącym. Nie przepadam za mówieniem. Od dziecka uważałem, że umiejętność słuchania jest o wiele cenniejsza. Hałas mnie dobija. Głosy osób stojących na schodach zlewają się w pulsujący szum. Mężczyzna stojący za mną śmierdzi. Szczerze mówiąc, smród nigdy mi nie przeszkadzał. Zawsze cieszyłem się z jego obecności. Trudno w tych czasach cokolwiek poczuć.
Wciąż, nieprzerwanie, obserwuję jabłoń. Nie mam zamiaru spuszczać z niej wzroku aż do końca wjazdu. Dawno nie widziałem tak dorodnego drzewa. Kobieta, z której głowy wyrasta roślina, wydaje się być za to mniej dorodna. Nigdy nie widziałem, by tak niskiej osobie, będącej najprawdopodobniej karłem, udało się wyhodować cokolwiek na swym ciele. W dodatku jest bardzo chuda. Z pewnością ktoś jej musiał pomagać w hodowli. Zapewne wynajęła ogrodnika, który codziennie dogląda jabłoni. Drzewko jest bowiem wyjątkowo zadbane, a owoce, które na nim rosną wyglądają bardzo apetycznie.
Nie lubię jabłek.
Pomimo tego, że regularnie widuję roślinność na ludzkim ciele, chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję. Absurdalnym pomysłem jest dla mnie pozbywanie się własnych włosów na rzecz drzewa. Podobno taka roślina nie jest uciążliwa, gdy się do nie przyzwyczai, a ludzie, którzy to sprzedają, zapewniają, że operacja zasadzania nie boli. Z tego co wiem, koszt takiego zabiegu znacznie zmalał w ostatnich latach, dzięki czemu noszenie roślin na głowie przestało być ekstrawagancją, a stało się swoistą modą.
Pierwsze pędy pojawiają się już tydzień po operacji, zaś miesiąc później na czubku głowy stoi już niewielkie drzewo. Oczywiście nie pełni ono tylko funkcji estetycznej. Gdzieś wyczytałem, że przeprowadzono badania potwierdzające, że roślina wyrastająca z głowy zmniejsza szansę zachorowania na raka aż o osiemdziesiąt procent.
Osobiście myślę, że to gówno prawda.
Nigdy nie mogłem przekonać się do tej dziwacznej mody. Przecież takie drzewa są dostępne na rynku od niedawna i prędzej czy później muszą pojawić się jakieś skutki uboczne. Poza tym, wygląda to po prostu absurdalnie. Zawsze ciekawiło mnie, co robi się z drzewem, kiedy jego żywiciel umiera. Najprawdopodobniej wsadzają je razem z nim do trumny, bo z tego co słyszałem, zabieg wszczepienia jest nieodwracalny. Po śmierci nosiciela roślina, zamiast obumrzeć, rozwija się dalej, żywiąc się zwłokami. To na swój sposób piękne.
Wciąż, nieprzerwanie, obserwuję jabłoń. Wyobrażam sobie, co stanie się z kobietą, kiedy zdechnie wraz z przyczepioną do niej rośliną. Oczami wyobraźni widzę, jak drzewo powoli rośnie. Jego korzenie oplatają gnijący już mózg i przebijają się przez oczodoły na zewnątrz czaszki, po pewnym czasie oplatając całe jej ciało. Drzewo powoli pożera jeszcze niedawno żyjącego nosiciela, czyniąc go jednocześnie częścią siebie. Role się odwróciły.
Boję się śmierci.
Wciąż, nieprzerwanie, obserwuję jabłoń. Jeden z owoców odrywa się od gałęzi, odbija się od głowy właściciela i upada na schody. Podążam za nim wzrokiem. Nie mogę go stracić z oczu, bo stabilność, którą tak długo budowałem, zostanie zrujnowana.
Jabłko toczy się powoli, aż wreszcie dociera do krawędzi schodka. Modlę się, by nie spadło. Owoc powoli drga, jakby się ze mną droczył. Wiem, że zaraz nadejdzie nieuniknione. Obserwuję bacznie, łudząc się, że w ten sposób utrzymam je w bezruchu. Jabłko spada na niższy stopień, turla się do krawędzi, a chwilę później znika wśród gąszczu nóg ludzi stojących za mną. Zdezorientowany, błądzę wzrokiem po tłumie, przeskakuję z jednej osoby na drugą, nie mogąc znaleźć punktu zaczepienia. Potrzebuję go. Potrzebuję go jak nigdy dotąd. To moja ostatnia deska ratunku.
Dostrzegam horyzont. Orientuję się, że jest pusty.

###
Recenzja

Drogi Płaski Kubku,
zamiast wstępu pozwól, że pogratulujemy Ci wyboru pseudonimu – to chyba już zupełnie nowy poziom kreatywności. :D
Twój tekst zrobił na nas wszystkich ogromne wrażenie. Szczególną uwagę zwrócił motyw jabłoni – a raczej drzew w ogóle. Przerażający pomysł, a jednocześnie w swojej niedorzeczności całkiem prawdopodobny. Nasz gatunek ma skłonność do wiary we wszystkie, nawet najbardziej niedorzeczne sposoby na poprawienie swojego zdrowia. Stworzyłeś zatem rzeczywistość, która dobrze odzwierciedla tę naszą słabość – za to wielkie brawa, bo dałeś nam do myślenia. Dodatkowo sam nastrój tekstu, tajemniczy i taki trochę… mroczny, choć to nienajlepsze słowo do jego określenia, świetnie się z tą rzeczywistością komponuje.
Jedyne, co moglibyśmy mieć Ci do zarzucenia, to pewne niezgrabności językowe, które zaznaczaliśmy przy korekcie. Nie było ich jednak wiele, a z innymi warstwami tekstu radzisz sobie naprawdę dobrze.
Dlatego też serdecznie Ci gratulujemy (co stało się chyba już naszą tradycją, ale co poradzić, kiedy trafiają się nam takie teksty) i liczymy, że kiedyś jeszcze dasz nam wgląd w swoją radosną twórczość, bo zetknięcie się z nią to jak na razie bardzo ciekawe doświadczenie. ;)
Powodzenia!

5 komentarzy:

  1. Bardzo, bardzo ładnie. Przy okazji, teks idealny, aby oddać się spokojnej prokrastynacji, kiedy obowiązki czekają... cóż zrobić. c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Witamy panienkę z powrotem :3

    OdpowiedzUsuń
  3. He, he, he... *nerwowy śmiech* Pojawiam się i znikam. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się. Nie wiem, co powiedzieć jeszcze, bo chciałbym powiedzieć wiele.
    Przede wszystkim zgodzę się z ekipą Prozaca, bo ja też jestem pod wrażeniem twojej kreatywności. Twoja wizja przyszłości jest bardzo wiarygodna. Dokładnie tak sobie ją wyobrażam. Nic się nie zmieni, poza technologią, która nas tylko ogłupia. Ja wzmiankę o drzewie żywiącym się zwłokami, odebrałem jako coś bardziej niepokojącego, niż zabawnego i intrygującego. Zastanawiam się, czy w przyszłości rośliny nie zmutują w tym świecie i nie przejmą kontroli nad ludźmi. Tyle możliwości.
    Poza tym kiedyś słyszałem, że koty często zjadają swoich właścicieli, jeśli niespodziewanie im się zejdzie. Także uważam, że to chyba naturalna kolej rzeczy w przyrodzie. Chyba... Sam już nie wiem, mam mętlik w głowie, co zapewne widać po tym komentarzu.
    Gratuluję tekstu i mam nadzieję zobaczyć cię tu ponownie.

    OdpowiedzUsuń
  5. PrzypadkowyPrzechodzień10 kwietnia 2015 23:47

    Cały tekst, mimo że krótki, jest niezwykle magnetyczny. Wizja podróży i bodźców, które odbiera główny bohater, został ukazany w sposób bardzo obrazowy, a połączony z samym pomysłem i raczej mrocznym klimatem daje naprawdę ciekawe wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WS | x x.