wyzwanie:
pijawka, powtórzenie
Młody
N. przychodzi na cmentarz i siada pod drzewem. Drzewo jest stare, zmurszałe,
zdecydowanie chyli się ku upadkowi. Kilka gałęzi już się odłamało, burząc swoim
ciężarem niestabilny ceglany mur oddzielający wschodnią stronę cmentarza od
lasu. N. lubi patrzeć na tonące w jesiennych liściach kruszyny cegieł.
Kanciastość
obserwowanego spod drzewa świata o czymś mu przypomina.
–
On się bał krawędzi.
N.
wzdryga się, gdy wyłom w murku porusza się i okazuje jego dawnym przyjacielem.
W zapadającym zmroku widać wyraźnie tylko jego jasne włosy i bladą twarz, a i
tak trudno uwierzyć, że N. nie zauważył wcześniej jego obecności.
–
Wcale się nie zmieniłeś – mówi cicho, przyglądając mu się uważnie i próbując
sobie przypomnieć, kiedy właściwie się widzieli. – Co tu robisz?
–
On się bał krawędzi – powtarza przyjaciel.
N.
odwraca wzrok.
–
Możliwe.
Wysoko
nad nimi szeleszczą ostatnie trzymające się na gałęziach liście, ale w dole,
pod zmurszałym drzewem wydaje się, że noc jest całkowicie bezwietrzna. I
chłodna, choć może to wina osłoniętej od słońca ziemi, do której N. lgnie jak
dziecko do matki. Często przesuwa dłonią po czarnej ścieżce, nie dbając o
czystość.
Przyjaciel
siada obok niego i uśmiecha się łagodnie. N. nie pamięta, jak ma na imię.
Wydaje mu się, że powinien pamiętać. Ale przyjaciel najwyraźniej o to nie dba,
a N. w końcu wielu rzeczy ostatnimi czasy nie pamięta. Czasem zapomina nawet o
sobie.
–
Lubił też stawać nad przepaściami.
–
Pamiętam – mówi N., dziwiąc się samemu sobie. Głos wydobywający się z jego
gardła jest jakiś dziwny, zachrypnięty i całkowicie obcy. Dawno go nie używał.
Teraz robi to tylko po to, by powstrzymać cudze wspomnienia. Nie ma ochoty
słuchać nikogo. Chce ciszy.
–
Wszyscy się dziwili, bo przecież bał się krawędzi. Te przepaście nijak do niego
nie pasowały. A jednak ciągle nad nimi stawał…
– Przecież powiedziałem, że pamiętam –
warczy N.
– Wiem, wiem – chłopak prezentuje w
uśmiechu białe zęby i nagle wydaje się N. jakiś straszny. – Słyszałem, nie
wściekaj się.
Przez chwilę siedzą bez słowa i N.
prawie się uspokaja. Powieki zaczynają mu ciążyć.
– A pamiętasz tamtą noc nad jeziorem?
N. marszczy brwi. Nic nie pamięta.
– Trochę – burczy niepewnie.
– Stanął na pomoście i krzyczał, że ma
pod nogami wszechświat.
Usta N. zaczynają drżeć, kąciki unoszą
się lekko. Coś ściska go w gardle. Przecież nie pamiętał. Potrząsa głową i
ściąga usta.
– Był pijany – rzuca niechętnie.
– Fakt, zawsze po pijaku chciał
rządzić światem.
I
nagle N. sobie przypomina, choć nie to, co od lat próbuje sobie przypomnieć.
Zwraca się w stronę jasnych włosów i z jego gardła zaczyna się wydobywać
śmiech. Śmiech jest pozbawiony radości, trochę histeryczny i jeszcze niepewny.
–
Pijawka! – oznajmia odkrywczo. – Powiedział kiedyś, że musisz być Pijawką, bo
nigdy nie dajesz mi spokoju. Raz się przyssałeś i do końca życia będę użerał
się z tobą jak z jakimś robalem.
Jasne
włosy robią się jeszcze jaśniejsze.
–
Jestem Pijawką – potwierdzają. – I… I jestem. Jak to Pijawka, no wiesz. Możesz
o mnie zapomnieć, ale to nie znaczy, że mnie już nie ma.
–
Trzeba było potraktować cię ogniem – groźba N. nie wydaje się rzeczywista, gdy
wypowiada ją tonem rozżalonego pięciolatka. – Po co wróciłeś?
Pijawka
wzrusza ramionami.
–
Wydawało mi się, że muszę ci o czymś przypomnieć.
N.
stara się skupić. W ciemności z trudem dostrzega krawędzie nagrobków i
ceglanego murku, wszystko stapia się w czarną masę pozbawioną kształtu. Mógłby
się przestraszyć, na szczęście obok niego siedzi wciąż wyziębiony i jasny
Pijawka. Z największym wysiłkiem N. koncentruje się więc na przyjacielu.
–
Może o wyścigach? – rzuca na próbę, gdy w otchłani swojej pamięci odnajduje
obraz siebie i Pijawki na torze.
–
Może – Pijawka nie wydaje się przekonany. – Słuchaj, ile on mógł mieć lat, kiedy
zabrałeś go na wyścigi? Powiedział, że asfalt rozciąga się pod nim jak wielka
dziura kosmiczna, pamiętasz? Nie został nawet na trybunach, poszedł do domu.
Myśli
N. krążą jeszcze wokół toru, więc nie od razu dociera do niego, o czym mówi
Pijawka.
–
Uparłeś się – burczy niechętnie. – Nie chciał, to nie został. To stara sprawa.
–
Żałował potem – głos Pijawki jest cichy i smutny. – Żałował, że cię nie
zobaczył.
Gdzieś
daleko rozlega się szczekanie psa. Przez chwilę na niczym innym nie można się oprzeć,
bo szczekanie wypełnia ciemność ze wszystkich stron. A potem nagle znów zapada
cisza i N. nie potrafi się w niej odnaleźć. Jest aż nazbyt cicha, pozbawione
nawet bicia serc i oddechów jego i Pijawki.
–
Ja też wielu rzeczy potem żałowałem – wyznaje, żeby tylko przerwać ciszę. Już
się nie złości na wspomnienia, trochę mu lżej na duszy, że wreszcie może z kimś
porozmawiać. – Ale to już nieważne, przecież ja już nawet tego nie pamiętam.
Pijawka
spuszcza głowę.
–
Ja pamiętam wszystko. Nie mogę sobie tylko przypomnieć, jak miał na imię.
–
Nie pamiętasz, jak miał na imię?
–
Nie.
N.
otwiera usta i gwałtownie je zamyka. Próbuje wstać, ale boleśnie uderza ręką o
jakiś kamień i czym prędzej siada, by nie upaść na któryś z pomników. W tej
części cmentarza nic nie rozprasza ciemności. Odległe światełka zniczy są
złudne i bardziej przypominają gwiazdy niż ogień. Są tylko jasnymi punkcikami,
do których nijak nie można dotrzeć.
–
Nie pamiętasz?
–
Nie – powtarza Pijawka i N. jest pewien, że zaciska zęby, bo w jego głosie słychać
wyrzuty sumienia.
–
Dziwne – mówi więc N. i zamyka oczy, starając się zebrać myśli. – Dlatego tu
jesteś?
–
Bo nie pamiętam? Nie. Chyba nie. Chyba chodziło mi o to, czego ty nie
pamiętasz.
–
Ach. Ach, no dobrze.
N.
popada w zadumę. Kiedyś miał brata. To pamięta, tego jest pewien. Wszystko, co
nastąpiło później, zaplątało się w jego głowie. A teraz Pijawka wyciąga to pomału
i podaje mu na dłoni, N. nie wie już, co myśleć. Kiedy wydaje mu się, że wszystko
jest już na swoim miejscu, otwiera oczy i kładzie dłoń na ramieniu Pijawki.
–
Szkoda, że spadł.
Pijawka
się odsuwa.
–
Jak to? Nie pamiętasz?
–
Czego?
–
Przecież spadliście wtedy razem. On cię namówił.
–
Nie. Pamiętałbym.
–
Staliście nad krawędzią i on chciał latać.
–
Nie. Coś ci się pomyliło.
–
Spadliśmy wtedy razem.
Coś
piecze N. pod powiekami. Zaczyna mrugać gwałtowanie i łapczywie chwytać w usta
powietrze. Pijawka nic nie mówi. Może w końcu się odczepił.
*
* *
Kiedy
młody N. budzi się rano, jest przemarznięty i z trudem potrafi się poruszyć.
Przez chwilę leży bez ruchu, a potem jego wzrok napotyka rozbity ceglany mur,
którego krawędzie przypominają ludzki profil, i kupkę słomy zniesionej przez
ptaki.
Przez
chwilę wszystko pamięta, więc uśmiecha się i znowu tęskni za Pijawką.
A potem znika. Ale przecież to wiesz,
byliśmy tam.
Pamiętasz?
Pamiętam t.t <3
OdpowiedzUsuńDobrze wiesz, droga K. co ja myślę o historii tego N. Pamiętam też twojego starego N. który tak naprawdę był starym N.N. I mimo że N.N. stracił pracę i wierzył, że z życiem można tylko przegrać, to i tak chyba było mu lepiej niż temu N. bo jego zaczęte imię miało zaczątek nazwiska. Do tego N.N. miał wiecznie głowę w chmurach, mimo teczki przyciśniętej do boku.
OdpowiedzUsuńPamiętasz?
Z wyrazami szacunku i miłości, mając nadzieję, że kolejny tekst na Prozacu nie będzie zaczynał się na cmentarzu ;)
Drogi Kruku, pragnę wyrazić me szczere przekonanie, że lepiej zacząć tekst na cmentarzu niż go tam skończyć.
OdpowiedzUsuńN.N.? Pamiętam N.N. Był personifikacją mojego ówczesnego braku wiary w cokolwiek i dlatego też udał się w podróż życia pociągiem. Bo ja nadal nie wierzę w pociągi.
Pamiętam... że obiecałaś coś dłuższego, żebym w końcu mógł sobie swobodnie poczytać. Zero szacunku do czytelnika, Kaluś, zero.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę pamiętam też, że i tak mi się to podoba. Lubię to Twoje pisanie, tak po prostu, chyba nie da się wyodrębnić konkretnego powodu. Świetnie piszesz, tylko się uprzyj w końcu i nie uciekaj. Czekam tradycyjnie na kolejne premiery, zwłaszcza tę o rozkładzie tygodniowym :D
Nie pamiętam, ale wierzę, że dobrze byłoby sobie przypomnieć :)
OdpowiedzUsuńNie uciekam. To język mnie zdradza.
OdpowiedzUsuńPrzyjaciół się nie zapomina, tak sądzę. Z szacunku. Doceniam więc próby odzyskania pamięci i doradzam interakcje. Interakcje wzbogacają pamięć. Czy to ma sens? Nie jestem pewna, ale tak właśnie czuję (;
OdpowiedzUsuńUwielbiam te teksty, naprawdę. Zakochałam się w nich od pierwszego przeczytania i nie mogę się doczekać kolejnej premiery. Kiedy jakieś nowości od mojej Płomykowej autorki??
OdpowiedzUsuń