wyzwanie: wartości minimalne bodźców możliwych do odebrania przez ludzkie zmysły
Miasto tonie w deszczu.
Płomyk wraca więc do domu, zmęczona i
głodna, zła na spóźniony autobus i na korki w centrum. Drzwi otwiera z
rozmachem, jakby trzaśnięcie nimi mogło sprawić, że stopa bezrobocia spadnie i
ktoś zaproponuje jej pracę, za którą będzie mogła kupić jedzenie.
Ale trzaśnięcie sprawia jedynie, że z
haczyka za futryną spada gruby granatowy sweter. Płomyk podnosi go zdenerwowana
i łagodnieje. Sweter jest gruby, ciepły i pachnie właścicielem, więc można go
założyć, by świat wydawał się przez chwilę piękniejszy, z czego Płomyk
skwapliwie korzysta.
Później bierze głęboki oddech i zagląda do
pierwszego pokoju. Siedzi tam na kanapie Budzik i czyta gazetę, a Lawenda
zagląda mu przez ramię, opierając brodę na jego barku. Płomyk myśli, że ładnie
razem wyglądają – on ze swoimi zaciśniętymi ustami, smętny i jak zwykle
nieskory do rozmów, tak bardzo dorosły w swej powadze, i ona, drobna, raczej
dziecinna, z burzą jasnych włosów i śliczną piegowatą buzią.
Nie chce im przeszkadzać, więc zamyka
delikatnie drzwi i idzie do kuchni. Przy oknie stoi Muszka, wysoki i chudy,
wpatrzony w świat za szybą z miną człowieka oczekującego nadejścia prawdy.
Płomyk wie, że Muszka szuka sensu życia, więc tylko zabiera z blatu parujący
kubek z herbatą, którą ktoś przezorny musiał zaparzyć tuż przed jej przyjściem
i ucieka do ostatniego pokoju.
Wchodzi tam tak, jak się wchodzi do
swojego miejsca na ziemi – spokojnym krokiem, z lekkim sercem i niejasnym
poczuciem bezpieczeństwa. Wie, że nie musi się niczego bać, bo ma na sobie
sweter tego pana, który tu mieszka i pije herbatę z jego kubka, zielonego,
wyszczerbionego, w duże białe grochy.
Cukier siedzi przy biurku i wystukuje coś
cierpliwie na klawiaturze. Nie odwraca się, choć słyszy, że ktoś wszedł do
pokoju. Wpatruje się w uderzane klawisze, zupełnie jakby od wyboru odpowiednich
zależało dalsze istnienie wszechświata. Płomyk przygląda mu się przez chwilę,
ale szybko jej się to nudzi, więc podchodzi do niego od tyłu i całuje w czubek
głowy.
– Cześć – mówi zachrypniętym głosem i
myśli, że deszcz ładnie brzmi, ale nie służy jej zdrowiu. I że dobrze, że ma
Cukrowy sweter i Cukrową herbatę, to może się nie rozchoruje od tego deszczu.
A Cukier nie odpowiada jej, tylko uśmiecha
się do siebie, czego Płomyk nie może przecież widzieć, bo stoi za nim. Więc
Płomyk denerwuje się i stuka go w ramię.
– Słuchaj – mówi. – A jeśli mikroskopy nie
działają?
Cukier nie odpowiada. Zastanawia się, co
Płomyk znów wymyśliła.
– Co, jeśli technika nas oszukuje? –
Płomyk robi krok do przodu i siada na poręczy krzesła, a Cukier przesuwa się,
by zrobić jej miejsce, bo kubek z herbatą przechyla się niebezpiecznie w stronę
komputera. – Co, jeśli wszystko, co widzimy pod mikroskopem jest jedynie iluzją
szkiełka? – Płomyk milknie na chwilę i zastanawia się. – To by oznaczało, że
nie wiemy nic o DNA ani innych ważnych rzeczach, bo tak naprawdę ich nie ma.
Nazwaliśmy mądrze coś, co nie istnieje. Daliśmy się oszukać złudzeniu i tak
naprawdę wciąż nic nie wiemy.
Cukier bierze z rąk Płomyka swój kubek i
upija łyk herbaty. Jest cierpliwy. Musi być cierpliwy, zobowiązał się do tego,
gdy postanowił przyjaźnić się ze studentką literatury.
– Słuchaj, Płomyku – zaczyna ostrożnie. –
Czego jesteś pewna?
Płomyk patrzy na niego z ciekawością. Ma
czerwony nos i wilgotne oczy. Cukier notuje w pamięci, że trzeba zapobiegawczo
dać jej coś na przeziębienie, bo chyba mocno zmokła.
– Jestem pewna, że Budzik jest bardzo
cichy, Lawenda nieśmiała, Muszka zbyt wrażliwy, a ty... – Płomyk rumieni się. –
O tobie jeszcze niedużo wiem.
Cukier wydaje się zadowolony. Oddaje
Płomykowi herbatę.
– Człowiek może usłyszeć tykanie zegarka
zakopanego sześć metrów pod ziemią, poczuć zapach kropli perfum na przestrzeni
dwóch mieszkań, doświadczyć dotyku opadającego na swój policzek z wysokości
milimetra skrzydełka muchy i zasmakować łyżeczki cukru rozpuszczonego w
dziesięciu litrach wody – wylicza, patrząc jak Płomyk sączy resztkę herbaty. –
Myślę, że nie musisz się martwić o mikroskopy.
Płomyk myśli, że Cukier jednak jest mądry
i kochany, ale na głos mówi tylko, że to dobrze, że udało jej się go znaleźć w
tych dziesięciu litrach ludzkości. I nie wie zupełnie, dlaczego Cukier się
śmieje.
A Cukier śmieje się serdecznie, patrzy na
Płomyka z czułością i myśli, że dostrzegłby go nie dość, że nie tylko nocą, to
jeszcze z drugiego końca wszechświata.
;_; Najsłodsze opowiadanie jakie w życiu przeczytałam. Rozpaliłaś Płomyka we mnie.
OdpowiedzUsuńKocham Ciebie.
UsuńI stwierdzenie "tyle cukru" nabiera nowego znaczenia. Mogę rozpocząć fangirling? Prawda, że mogę? ;D
OdpowiedzUsuńFangirling jest jak najbardziej dozwolony, a nawet wskazany, powiedziałabym, jako że tekst Kalki + cukier = pełnia szczęścia :D
Usuń~ Pirat
Tak, tak, wszystkie moje teksty ociekają cukrem - zwłaszcza te o Cukrze. Ale moje kolejne wyzwanie... Ach, nie, też jest z cukrem. Tyle że na pączkach ^^
Usuńczasem się czuję winna że wy tu tak ładnie, a mi się nie chce nawet wstawić dużych liter. cukier jest słodki. nie zmieniaj nic, wiesz że cię kocham.
UsuńChciałbym przeczytać historię Budzika, Lawendy i Muszki, bo wydają się ciekawymi współlokatorami Płomyka i Cukru. A tekst bardzo mi się podobał, mimo tego, że zazwyczaj nie czytuję tekstów o miłości. Pozdrawiam (;
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś doczekają się kontynuacji, na ogół jednak brakuje mi motywacji do pisania dłuższych tekstów. A że love story... Założeniem e-prozaca było poprawianie nastrojów, więc obowiązkowa dawka cukru będzie się powtarzać. No wiecie, zmieniamy świat.
UsuńOch ach. Świetne. Bombowe. Ogólnie- majstersztyk. Żeby w tak młodym wieku tak pięknie przebierać słowami. Wyśmienicie. A czyta się to z taką lekkością, jakobym w rękach trzymała książkę nie laptopa. Ech, szkoda tylko, że kartek przerzucać nie idzie.
OdpowiedzUsuńKochani, dodajcie okienko obserwatorów co bym Was mogła zahaczyć jakoś, na stałe.
Dołączam do poszerzającego się grona fanów, wyczekując na następne posty z równą determinacją co na śnieg.
Pozdrawiam xxx
Och, jak to dobrze znów poczuć się młodo (; Też żałujemy, że to nie kartki - ale kiedy już będziemy sławne i bogate, to na pewno zorganizujemy e-prozac w wersji papierowej. Tymczasem pozostaje nam się cieszyć stałymi czytelnikami bloga. Okienko obserwacji zapewne pojawi się, gdy tylko rozgryziemy do końca szablon, do tego czasu można po prostu dodać nas przez konto bloggera (; Dziękujemy za miłe słowo i polecamy się na przyszłość.
Usuńcuuuuuuuuuukieeeeeeeeeeer <3
OdpowiedzUsuńAle to słodkie <3 Brakowało tylko waty cukrowej. I żeby Płomyk miała na ręku ten zegarek z cukierków :D Wybaczcie, o tej porze mam dziwne pomysły ;o
OdpowiedzUsuńNadrabiam u Was te zaległości, nadrabiam i kocham Was coraz bardziej^^
A i Płomyku, Cukrze i reszcie brygady chętnie poczytałabym więcej ; )
Zegarek z cukierków jest świetnym pomysłem - na pewno go kiedyś wykorzystam, za moich szkolnych czasów (poczułam właśnie ciężar milionów lat na swoich barkach) były bardzo popularne te cukrowe ozdóbki. Chyba z upływem czasu sama zaczynam lubić Płomyka coraz bardziej, więc być może pokuszę się o napisanie jeszcze kilku scenek (;
UsuńTo opowiadanie było takie... Ciepłe. To może trochę niezręczny epitet w odniesieniu do tekstu, ale jednocześnie najlepszy, jaki udało mi się znaleźć. Rozgrzałaś mi tym serduszko, Kalko. Moim ulubieńcem z całego tekstu jest fragment o Lawendzie, "(...)z burzą jasnych włosów i śliczną, piegowatą buzią." Tymi kilkoma słowami stworzyłaś mi cały jej obraz. To zaskakujące jak wyraźną postacią stała się dla mnie po tak krótkim fragmencie. Cóż, dobry dobór słów i dzieją się cuda :)
OdpowiedzUsuńMały akcent humorystyczny - czyż połączenie cukru i płomyka to nie karmel? Czekamy na synka lub córeczkę ;)
Pozwolę sobie sparafrazować Twoje własne słowa - rozgrzałeś mi tym serduszko, Lisku. Zdradzę, że z Liskami wiążą się moje dobre wspomnienia, zwłaszcza z Liskami Chytruskami, ale to temat na odrębną historię... Cieszę się, że moje postacie cieszą się taką sympatią. Tekst powstał w bardzo króciutkim wyrywku wieczności i chyba sama wciąż się oswajam z jego autorstwem. Długo pracują nad wyeliminowaniem tego specyficznego poczucia niezadowolenia z tekstu, które w przypadku Płomyka pomagacie mi bardzo zwalczyć.
UsuńCo do karmelu - ktoś mi już o tym wspomniał, teoretycznie jest to oczywiste, ale nie pomyślałam o tym. Nawet jestem dumna, że nieświadomie wplotłam tam taką krzyżówkę (;
Dobry przepis na dobre opowiadanie? Deszcz, herbata i oni, a właściwie ONI, jako że bez NICH nie wydarzyłoby się pod tym linkiem zupełnie NIC. Zgadzam się zupełnie z Liskiem i pozostałymi czytelnikami - bohaterowie są tu przedstawieni w tak prosty sposób, że aż wydaje mi się to ryzykowne, bo graniczy chyba z niedopowiedzeniem. Wciąż nie mogę wyjść z podziwu nad jedną rozmową, będę wracać do lektury!
OdpowiedzUsuńNie dziwię się zupełnie bo sama wracam a Płomyka lubię chyba najbardziej - choć Lisek zupełnie mnie zabił(a?) swoją teorią karmelowo-dziecięco-słodką. Teraz chyba tym bardziej będę sobie wracać do tego tekstu. Albo mam nawet lepszy pomysł - zacznę truć Kalce o kontynuacje ho ho. To jest właśnie to co zamierzam zrobić ;D
UsuńSerce rośnie :3 Ty, Dosiu, lepiej do niczego mnie nie namawiaj, wiesz, że trudno mi odmówić, a powinnam teraz pomyśleć o innych sprawach!
UsuńTo definitywnie Twój styl - krótkie, urocze, realistyczne. Bardzo dbasz o słowa, jest ich po prostu w sam raz, składają się na świetną narrację, od której nie sposób się oderwać. Specyfika Twoich tekstów opiera się chyba głównie na tym, że na początku czyta się je... trudno? Nie wiem, czy to odpowiednie słowo. Ale kiedy już przebrnie się przez pierwszy akapit, trzeba doczytać do końca i ma się ten irytujący niedosyt, który każe wstać z łóżka w środku nocy i znaleźć pisarza-idiotę, tylko po to, by zmusić go do napisania kolejnej części. Zrób coś pożytecznego dla świata i opowiedz mi o współlokatorach. I karmelowym dziecku, choć pamiętaj, z dziećmi trzeba uważać ;]
OdpowiedzUsuńI wiesz? Powinnaś to czasem czytać sama sobie. Zwłaszcza w te dni, gdy zahaczasz o ciemną stronę mocy. Chciałem jednak napisać jedynie, że nie tylko Dosia wraca do Płomyka - sam lubię po prostu tu spojrzeć, przy okazji, na chociażby jedno zdanie. Niech to wystarczy za wszelkie próby zapisania czegokolwiek mądrego pod tym opowiadaniem.
UsuńJuż Ty się nie martw moją ciemną stroną - bywam tam przynajmniej kilka razy w tygodniu i jeszcze nie zdarzyło mi nie powrócić. Cieszę się, że wracasz i sprawia Ci to przyjemność, podobnie jak cieszę się, widząc Twoje komentarze pod pozostałymi tekstami. Wciąż jestem pod wrażeniem tego, jak dobrze potrafisz ująć w słowa moje myśli - to prawdziwy wyczyn, do którego nie jest zdolna nawet ekipa prozacowa.
UsuńTo jest najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek przeczytałam. Nie sądziłam, że polska blogosfera skrywa takie perełki - na ogół blogi "literackie" lepiej omijać szerokim łukiem, a te z fanfiction traktować na dystans, najlepiej pacając kijem przed lekturą. Ale to... To jest jakiś majstersztyk, a Płomyk i jego ekipa po prostu doprowadzają mnie do cukrowego szaleństwa. Jeśli istnieje jakiś mężczyzna składający się z fabuły, którego internet jeszcze nie wielbi na równi z Cumberbatchem, a powinien, to jest to właśnie Cukier i jego granatowy sweter. Umarłam i poszłam do herbaciano-cukrowego nieba. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńOjej :3 Brak mi słów, to ja dziękuję :3
UsuńTo będzie już zawsze mój najulubieńszy tekst i już zawsze będę przy nim płakać bo to taka mała najpiękniejsza chwila w życiu t.t Kalko jesteś cudowna - tak ci strasznie dziękuję za to t.t
OdpowiedzUsuńDosiu, wciąż trudno mi uwierzyć w to, co się stało, ale jestem niesamowicie szczęśliwa, że w tak ważnej dla Ciebie chwili towarzyszył Tobie i Twojemu Tomkowi mój Cukier. To najpiękniejsza rzecz, jaka się mogła przytrafić takiej pisarzynie, jak ja - i dzięki temu to jest chyba także mój najulubieńszy tekst :3 Życzę Wam najbardziej karmelowej drogi życia <3
UsuńA pod kościołem obrzućcie nas nie ryżem, a cukrem gruboziarnistym. Powodzenia w dalszym układaniu ludziom życia :D (Tomasz) :D
UsuńPanie Tomaszu, pani Dosiu, choćbyśmy próbowali, więcej cukru do tej Waszej przyszłej, pięknej chwili chyba już nie dodamy. TwT
UsuńZ całego serca życzę szczęścia na nowej, wspólnej drodze życia, dołączając wyrazy miłości i paczkę czekoladowych kulek. <3
Kulki dla Kalki bo mnie Tomasz przez próg nie przeniesie. (nie)Dziękujemy Piracie! <3
UsuńZakochałam się w tym tekście. Jest niezwykle obrazowy. Już dawno nie miałam czegoś takiego, że tonę w słowach i zamiast liter widzę obrazy; znajduję się pośród akcji i obserwuję, co zrobią bohaterowie. To niesamowite.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie czytane z polecenia i zdecydowanie warte poświęcenia tych kilku minut, a właściwie kilkunastu, po doliczeniu tych potrzebnych do pozbierania się... Płomyka mam cały czas przed oczami, choć chyba niewiele o nim wiem, poza granatowym swetrem, męskim zdecydowanie i zielonym kubkiem. Świetnie po prostu, świetnie. Cieszę się niezmiernie, że to opowiadanie weszło do mojego życia!
OdpowiedzUsuńUwielbiam. Zdecydowanie uwielbiam. Uwielbiam uwielbieniem bezgranicznym. Cukier cukrowy w cukrowej posypce o smaku cukru <3 Moje życie właśnie się piękniejsze stało <3
OdpowiedzUsuńTo najbardziej cukrowy komentarz w historii krótkich form! Dziękuję bardzo!
OdpowiedzUsuńCieszę się, hurricane, że nie masz poczucia straty czasu po tej lekturze. Jest to tym milsze, że ja też pokochałam swojego Płomyka - choć na początku byłam tak sceptycznie nastawiona do tego tekstu!
OdpowiedzUsuńMogę też zdradzić, że trwają właśnie prace nad komiksem na podstawie Płomyka. Szkice mnie zachwycają (Płomyk jest przesłodka, a z Cukrem mogłabym spędzić życie) i mam nadzieję, że wszystkich fanów tych dziwnych moich bohaterów też zachwycą niebawem :3
Tonę w tej pochwale, jak Płomyk w Cukrowych oczach :3
OdpowiedzUsuń58 years old Statistician IV Margit Gaylord, hailing from Sainte-Genevieve enjoys watching movies like Claire Dolan and scrapbook. Took a trip to Flemish Béguinages and drives a Ferrari 250 SWB Berlinetta. polaczone z
OdpowiedzUsuń