wyzwanie:
zaczynam produkować prozac
Żeby
poznać czyjeś uczucia, spójrz na niego, kiedy jest przekonany, że nikt nie
patrzy. Nocą zobaczysz najwięcej, ciemność wzmaga poczucie samotności.
Wtedy,
być może, ujrzysz szklisty poblask w zwykle rzucających figlarne błyski oczach.
Wilgoć spływającą powoli po czerwonych policzkach. Wargi zaciśnięte mocno, żeby
nie wypuścić choćby sugestii szlochu. Dłonie kurczowo zaciśnięte na trzymanej w
ramionach poduszce…
Wtedy…
Co
powinienem zrobić?
Nie
mam pojęcia.
Nie
widziała mnie.
Odchodzę.
*
* *
Siedzę
po turecku na tarasie i patrzę w niebo. Tej nocy Księżyc jest wyjątkowo piękny
– wielki i jasny. Ale nie to jest jego największą zaletą. Wszędzie jest ten
sam, więc nieważne, jak bardzo dwie osoby byłyby od siebie oddalone – jeśli na
niego spojrzą, patrzą razem.
Dzisiaj
ja i ona jesteśmy od siebie dalej niż kiedykolwiek wcześniej i, mimo że w
rzeczywistości dzieli nas tylko odległość jednego piętra, czuję, że to lata
świetlne.
–
Co powinienem zrobić, szalony stary przyjacielu? – pytam cicho srebrnego
miesiąca.
„Czekaj”,
niemal słyszę jego odpowiedź. A może naprawdę słyszę?
Czekam.
I tak nie planowałem robić niczego innego. Wiem, na co mam czekać.
„Czekaj, pomogę ci”.
*
* *
Słyszę
kroki za plecami, ale nie odwracam się. Wiem, że to ona. Siada obok mnie i
kładzie mi głowę na ramieniu. Patrzy w niebo
–
Nie wiem, po co ktoś rozpoczynał produkcję prozacu – mówię, zerkając na
kartonowe pudełeczko, które trzyma w dłoni. – Przecież wystarczy przyjaźnić się
z Księżycem, prawda? – uśmiecham się do niej, wyjmuję lek z jej rąk i odkładam
na bok. Nie oponuje, wtula się tylko we mnie mocniej, jakby sama świadomość, że
w każdej chwili może zażyć tabletkę, dodawała jej pewności siebie.
–
Nie wszyscy mogą się z nim przyjaźnić – wyjaśnia, kręcąc głową. – Ludziom
wydaje się, że Księżyc jest czymś zwyczajnym. Ale nie mają racji.
Przygarniam
ją do siebie w bladej poświacie miesiąca, który nas obserwuje.
*
* *
Często
spędzamy noce w podobny sposób – dwoje kochanków na tarasie i Księżyc, któremu
ufamy bezgranicznie.
Więc
może jest nas troje?