stosowany w leczeniu zmęczenia szarą rzeczywistością

Zapraszamy do współpracy autorów zainteresowanych publikacją swoich tekstów na blogu. Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do selekcji nadesłanych utworów oraz ich korekty i redakcji (zatwierdzonych przed premierą przez autora).
eprozac.blogspot@gmail.com

Malkiem: Piramidy

wyzwanie: gobliny w starożytnym Egipcie

– Nie istniejecie – stwierdził kategorycznie najwyższy kapłan boga Ra. – Nikt nie pamięta żadnej opowieści o istotach podobnych do was.
Goblin przewrócił oczami, słysząc to, co starzec powtarzał mu codziennie od co najmniej trzech miesięcy, odkąd dowiedział się o bytujących tutaj stworzeniach. Wydawał się mieć nadzieję, że jeśli wystarczająco wiele razy coś powie, automatycznie stanie się to prawdą. Goblin wiedział, że było to absolutną głupotą, skrzywił się więc, czego arcykapłan widzieć nie mógł, ponieważ był ślepy. A nawet gdyby nie był, zapewne nie zauważyłby subtelnej zmiany na brzydkiej gobliniej twarzy.
Ślepota arcykapłana nastręczała  dodatkowych problemów, z których największym było jego całkowite przekonanie, że istoty, z którymi rozmawia, nie są niczym więcej jak tylko głosami. Oczywiście, inni Egipcjanie wielokrotnie wyjaśniali mu jego pomyłkę, jednak wówczas  tylko bardziej się upierał. Nazywał własną ślepotę „łaską bogów”.
– Skoro nie istniejemy – spróbował po raz enty racjonalnie wytłumaczyć kapłanowi jego błąd – to z kim rozmawiasz?
– Bogowie wystawiają nas wszystkich na próbę – powtórzył, także po raz niewiadomo który, starzec, jedną ręką opierając się na ogromnym, sękatym  kiju, który służył mu za laskę, a drugą o ramię nowicjusza, który wtedy właśnie się odezwał.
– P–panie… – zająknął się. – J–jestem pewien, że ta… istota tutaj stoi.
– Nie stoi, młodzieńcze! – uniósł się arcykapłan. – Bogowie ukarzą cię kiedyś za głupotę! – zagrzmiał. – Te... kreatury – niemal wypluł to słowo – wkrótce znikną. – stwierdził zdecydowanie.
W tym czasie goblin przyglądał się chłopcu z zainteresowaniem. Chłopak wydawał się o wiele mądrzejszy od swego mistrza. Goblin miał szczerą nadzieję, że młodzieniec nie zgłupieje pod wpływem starca. Na szczęście, szanse na to były raczej marne. Arcykapłan, mimo że zachował pozory siły, stał już właściwie nad grobem.
– Mistrzu, wybacz mój brak szacunku… – próbował dalej chłopak, ale starzec znów mu przerwał:
– Nie wybaczę! – huknął.
– …ale stoisz właśnie, panie,  w budynku, który został stworzony przez pobratymców naszego rozmówcy.
– Co to ma do rzeczy? – zdziwił się kapłan.
– Gdyby oni byli tylko wytworem naszej wyobraźni, to ten budynek również…
– Piramida – wtrącił uważnie przysłuchujący się goblin.
– Tak, piramida również by nie istniała – kontynuował. – A co za tym idzie, wisielibyśmy w powietrzu kilkadziesiąt stóp nad ziemią…
– Dość tego, chłopcze – powiedział starzec już spokojniej, znać było po nim zmęczenie. – Pójdę dzisiaj do faraona, doradzę mu, żeby spalił to gniazdo zarazy – powiedział jakby do siebie. – Zaprowadź mnie do świątyni, młodzieńcze – dodał, po czym mruknął do goblina – Żegnaj, demonie.
Wyszedł, stukając laską i szurając nogami.
Nowicjusz jeszcze przez chwilę patrzył przez ramię.
Goblin westchnął. Wiedział, że nie może ryzykować życia całego swego narodu, zamieszkującego nowo wybudowane piramidy i groty w miejscu, które tysiące lat później nazwano Doliną Królów.
Faraon zawsze słuchał arcykapłana. Będzie słuchał też, gdy zostanie nim ten chłopak.
Kiedy goblin przesypywał biały proszek z jednej dłoni na drugą, miał świadomość, że będzie miał wyrzuty sumienia.
Starzec nie był złym człowiekiem.
Nie zasługiwał na śmierć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS | x x.